Nie sądziła, że gdy zostanie sama w mieszkaniu, nawet zrobienie śniadania okaże się dużym wyzwaniem. To tylko potęgowało uczucie, że była intruzem w cudzym życiu.
Roksana nadal nie potrafiła obsłużyć ekspresu, poprzedniego dnia nie pomyślała, żeby poprosić o instrukcję. Paweł kupował tylko dobrą kawę – ziarnistą, kolumbijską czy ekwadorską – ale co z tego, skoro Roksana nigdzie nie znalazła normalnego młynka. Od wczorajszego śniadania została tylko jedna bułka, owszem, nadawała się do jedzenia, ale jej zjedzenie gwarantowało zabicie głodu tylko na chwilę. W lodówce było tylko światło. Och, i jeszcze dwie butelki piwa – zdecydowanie nie satysfakcjonowało jej takie śniadanie.
Włożyła buty, nie zawiązując ich; na ramiona zarzuciła swój płaszcz, z torebki wyjęła portmonetkę. Roksana z westchnieniem popatrzyła na jednego Kazimierza i dwóch Mieszków – jedynych mężczyzn, którzy przy niej zostali. Od wczorajszego wieczoru na ławie leżały klucze do mieszkania; dziewczyna chwilę przyglądała się im, ważąc w dłoni – w jakiś sposób jej ciążyły. W windzie wcisnęła ręce w rękawy, szarpała się chwilę z ubraniami, nawet one nie chciały z nią współpracować. Po tym jak drzwi się rozsunęły, poczuła na sobie spojrzenia portiera.
– Dzień dobry – przywitała się. Niski, łysawy mężczyzna odpowiedział z uśmiechem, nie dostrzegła na jego bladej twarzy choćby cienia podejrzliwości, dlatego również uśmiechnęła się lekko. Widocznie Paweł załatwił sprawę, sprzedając historyjkę o jakiejś kuzynce. Gdyby był starszy, mógłby, jak w Pretty Woman, powiedzieć, że dziewczyna jest jego siostrzenicą. To nawet brzmiało dobrze, bo która kobieta nie chciałaby poczuć się jak Julia Roberts?
Roksana wyszła na zewnątrz, od razu uderzyła ją fala zimnego, wilgotnego powietrza. Typowa listopadowa pogoda. Otuliła się szczelniej płaszczem. Na szczęście drzwi do delikatesów było oddalone dosłownie o dziesięć kroków. Wciąż marzyła o kawie, czarnej, gorącej i lekko gorzkawej, miała nadzieję, że tu będą taką sprzedawać i nie pomyliła się – już na wejściu przywitał ją cudowny aromat. Spędziła w sklepie kilka minut, zaopatrując się w najpotrzebniejsze rzeczy i produkty na upragnione śniadanie oraz na obiad. Nie zapomniała o dużej kawie na wynos – już pierwszy łyk sprawił, że dzień stał się lepszy.
Przedpołudnie Roksana spędziła na sofie, popijając herbatę z największego kubka, jaki znalazła, włączyła program śniadaniowy i wyłączyła myślenie. Już między dyskusją o elektronicznych papierosach a wyznaniami matki-polki-celebryki uznała, że potwornie się nudzi. Dzielnie jednak obejrzała do końca. Później przeskakiwała z kanału na kanał, zamieniając telezakupy na powtórki seriali i odwrotnie. Ostatecznie włączyła kanał kulinarny i okazało się, że było to najmniejsze zło.
Po obiedzie zaczęło niesamowicie ją kusić, aby pogrzebać we wszystkich szufladach i dowiedzieć się czegoś o Pawle; znaleźć zdjęcie z dzieciństwa, karnet na siłownię albo paszport. Jednak gdy tylko podchodziła do którejś z szafek, uznawała swoje zachowanie za okropne. Nie potrafiła, nie mogła, wiedziała, że to nie fair. Ciekawość była bardzo silna, ale próbowała sobie wmówić, że na pewno nie znajdzie niczego fascynującego, a po tych poszukiwaniach pozostaną jedynie wyrzuty sumienia, a tych miała i tak już nadmiar.
O siedemnastej myślała, że oszaleje. Od kilku godzin chciała wyjść na spacer, ale po czternastej rozpadało się, na dworze dosłownie lało, więc Roksana uznała wychodzenie z mieszkania za kiepski pomysł. Owszem, duży parasol wisiał przy drzwiach, ale pogoda nie zachęcała do spacerowania. Gapiła się więc w sufit. Biały, gładki sufit. W tle słychać było odgłosy telewizora.
Później hipnotyzująca biel stała się ciemna, ale kobieta mówiąca o rosnącym kursie franka nie chciała ucichnąć. Trzy pięćdziesiąt. I kredyt hipoteczny na własne M4.
– Roksana?
Poczuła na ramieniu czyjąś dłoń. Otworzyła oczy. Paweł stał nad nią, przyglądając się ni to z troską, ni to z rozbawieniem. Koszulę w delikatne niebieskie prążki miał rozpiętą pod szyją, a rękawy podwinięte. Na jego ustach błąkał się protekcjonalny uśmieszek, na twarzy widać było zmęczenie. Roksana dostrzegła na ręce mężczyzny zegarek na srebrnej bransolecie i od razu odzyskała świadomość – tak jakby czas się o nią upomniał.
– Która godzina? – wymamrotała, a później odchrząknęła. Zasnęła, nawet nie widziała, jak długo spała. Zmęczyło ją nudzenie się i gapienie się w ściany. Przeklęła w myślach.
– Za dwadzieścia siódma. Co robiłaś przez cały dzień? – zapytał Paweł, trochę karcąco. Prałam, sprzątałam, gotowałam, przeszło jej przez myśl. Być może takiej oczekiwał od niej odpowiedzi.
– Nic – odpowiedziała lakonicznie, podnosząc się z kanapy. Wstała, minęła mężczyznę i skierowała się do kuchni. – Zrobiłam zapiekankę na obiad, zostało na kolację – oznajmiła, otwierając lodówkę i wyjmując jedzenie. Miała nadzieję, że Paweł nie będzie drążył poprzedniego tematu. – Chcesz?
– Okej – zgodził się. Podszedł bliżej, oparł się o blat oddzielający salon od części kuchennej. – Nie wiedziałem, że posiadam coś takiego. – Zabębnił palcami w przykrywkę żaroodpornego naczynia, czym ściągnął uwagę blondynki.
– Rozumiem, że to pamiątka po właścicielach – rzuciła, nie patrząc na niego. Odwróciła się plecami pod pozorem wstawienia wody na herbatę. Tak naprawdę nie chciała, żeby Paweł jej się przyglądał, po tak długiej drzemce musiała wyglądać okropnie z podkrążonymi oczami i rozczochranymi włosami.
– Wychodzi na to, że tak – odparł beznamiętnie mężczyzna.
Paweł obszedł blat, znalazł się przy Roksanie, przyglądając się dziewczynie przez moment. Zerknęła na niego nieśmiało, po cichu liczyła na pocałunek, chociaż żeby cmoknął ją w policzek. W ogóle chciała czegoś więcej po tak nudnym dniu. Niestety Paweł tylko się z nią droczył, wyciągnął rękę po kubek z szafki.
– Chyba nie jadasz często w domu, co? – Roksana bardziej stwierdziła, niż zapytała. Musiała przerwać ciszę. – Masz spory zapas kawy, ale lodówka jest pusta.
– Owszem, często jem na mieście czy w pracy – przytaknął Paweł. – Ale pusta lodówka to wynik... intensywnego weekendu. Nie pomyślałem o zakupach, nie zdążyłem ich zrobić, po prostu zapomniałem.
– Wychodzi na to, że znów źle cię oceniłam – przyznała Roksana z westchnieniem, odwracając wzrok od mężczyzny. – Ale skoro miałabym znów nudzić się przez cały dzień, mogłabym pójść na zakupy, jeśli nie masz nic przeciwko.
– Nie mam.
– Mogę ci wybaczyć – dodała zuchwale – jesteś sam, musiałbyś się przecież przyzwyczaić do troski o kogoś innego.
Roksana rzuciła mu rozbawione spojrzenie, ale szybko zrzedła jej mina. Paweł początkowo wyglądał, jakby jej nie zrozumiał. Nie wiedział, co odpowiedzieć, więc milczał. Zalał sobie herbatę, na odchodne uraczył dziewczynę bladym, nieco wymuszonym uśmiechem.
– Powiedziałam coś nie tak? – zapytała, widząc posępną minę bruneta rozsiadającego się na sofie w salonie. – Przepraszam, ja... – zająknęła się.
– Nie musisz przepraszać, nie uraziłaś mnie – przerwał jej, ale nawet na nią nie spojrzał. – Mam trzydzieści lat. Myślisz, że nigdy w życiu z nikim nie byłem i nie opiekowałem?
Roksana wciągnęła powietrze głęboko do płuc. Odpowiedziała Pawłowi lekkim uśmiechem, po czym zajęła się odgrzewaniem obiadu. W międzyczasie czmychnęła do łazienki, gdzie mogła popatrzeć na swoje odbicie w lustrze. Nie wyglądała aż tak źle, jak sądziła; opłukała twarz zimną wodą i poprawiła koka.
Założenie, że Paweł od zawsze żył sam okazało się błędne. Roksana wkurzyła się na samą siebie – niepotrzebnie mówiła to, co jej tylko ślina na język przyniesie. To, że Paweł był singlem, nie oznaczało od razu, że nigdy wcześniej z nikim się nie związał. Nie zachowywał się jak mężczyzna, który nigdy nie miał do czynienia z kobietą i nie chodziło tylko o seks – widziała to w jego zachowaniu, nie traktował jej jak intruza, który narusza przestrzeń. Coś jednak bardziej nie dawało Roksanie spokoju, coś, co pojawiło się w jej głowie chwilę później – na samą myśl o innej kobiecie, pojawiła się u niej zazdrość o to, co w życiu Pawła działo się kiedyś. O całe trzydzieści lat, nie wliczając trzech ostatnich dni. O to, że przecież przed nią mógł ktoś być, nawet w tym mieszkaniu, już po przeprowadzce Pawła do Poznania.
– Byłeś kiedyś w poważnym związku? – zapytała po kilku minutach, stawiając przed Pawłem talerz z zapiekanką. Sama ze swoim usiadła obok. Mężczyzna nie spodziewał się, że dziewczyna zechce kontynuować temat.
– To jedno z twoich trzech pytań? – Rzucił jej rozbawione spojrzenie. Roksana zacisnęła usta w wąską kreskę, zaskoczona jego uwagą. Zdążyła zapomnieć na chwilę o ich wspólnej grze, o tym, że jej przysługiwały jeszcze dwa pytania, natomiast Paweł wykorzystał wszystkie i to zresztą w bardzo chytry sposób – zaciągnął ją przecież do łóżka.
– Nie myślałam o tym w ten sposób – odparła nieco zmieszana.
– Dobrze – zaśmiał się mężczyzna – zostaw je sobie na później. A odpowiadając na twoje pytanie: tak, byłem kiedyś w związku – dodał już rzeczowym tonem. – Nie raz. Nawet w poważnym.
– Jednym?
– W dwóch – przyznał po chwili zastanowienia. – Dlaczego pytasz?
– Z ciekawości.
– Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
– Ciekawość zabiła kota. – Roksana wzruszyła ramionami jak gdyby nigdy nic. – Po prostu pytam. Mogę kontynuować? – zapytała z lekką ironią w głosie.
Ruchem dłoni Paweł pozwolił, wiedząc, że pewnie nie miał innego wyjścia. Chociaż nawet nie miał nic przeciwko, nie sądził, aby Roksana potrafiła zadać takie pytanie, które zagoniłoby go w kozi róg. Musiałaby wiedzieć, o co pytać. Nie spodziewał się pytań o konkrety – a nimi nie chciał się z nią dzielić, dla świętego spokoju.
– Rozstawałeś się z kobietami w zgodzie? – wyrzuciła w końcu z siebie.
– I tak, i nie. – To było łatwe. Mógł nawet odbić piłeczkę. – A ty?
– Przecież wspominałam już, że ja i Bartek...
– Oprócz tego całego Bartka – zaznaczył Paweł, wypowiadając imię w sposób, w jaki nie chciał. Powinien zachować dystans, ale nie potrafił. Może gdyby nigdy nie widział typa na oczy, byłoby łatwiej, jednak spotkali się, tylko na chwilę, ale to wystarczyło. Koleś nie wzbudził w nim zaufania, wyglądał na frajera.
– Byłam w jednym poważnym związku – odpowiedziała po chwil zastanowienia, zasmucając się. – Chociaż nie wiem, czy zasługuje, aby być tak nazywanym. Widzisz – dodała ściszonym głosem – próbowałam coś z ciebie wyciągnąć, a okazało się, że to znów obróciło się przeciwko mnie.
– Znów?
– Nie łap mnie za słówka – poprosiła. – Może jednak zmieńmy temat, co?
– Bardzo smaczna zapiekanka – powiedział Paweł całkowicie szczerze. – Niestety w pracy nie mogę liczyć na takie obiady. Gdzie się nauczyłaś gotować?
– Pracowałam w knajpie u Bartka, to też już mówiłam – odpowiedziała, powstrzymując się przed przewróceniem oczyma. Odnosiła wrażenie, że Paweł w ogóle jej nie słuchał.
– Jasne – zaśmiał się.
– Okej, może nie serwowaliśmy takiego żarcia, ale ja od zawsze lubiłam gotować – kontynuowała. – Pomagałam mamie i babci, gotowałam obiady dla rodziny, jedzenie na święta. Czasami gotując coś pysznego, potrafiłam poprawić humor Paulinie, gdy była na mnie wściekła. Sprawiało mi to frajdę. Przez to chyba trafiłam do gastronomi.
– Właśnie... – zamyślił się Paweł. – Coś jeszcze robiłaś w tej knajpie?
– Wszystko – mruknęła, przypominając sobie swoją ostatnią pracę. – W zasadzie doświadczenie pomogło mi w miarę ogarniać sytuację, kiedy, no wiesz, Bartek zajmował się innymi sprawami – dodała z niesmakiem. – Takie tam... wakacje nad morzem i roznoszenie rybki, dorabianie w kawiarni w ogólniaku i na studiach. Gdyby tak pomyśleć, to całkiem sporo tego było. Nigdy nic specjalnego, ale zawsze gdzieś się trafiło.
– Obsługa przyjęć? – dopytał.
– Jasne – zaśmiała się. – Obsługiwanie snobów też się zdarzyło. Właściwie, dlaczego pytasz?
– Z ciekawości – odparł w podobny sposób jak Roksana wcześniej.
Dziewczyna bez słowa skinęła głową i zabrała się za jedzenie. Paweł przyglądał jej się przez moment, kiedy Roksana to dostrzegła, usiadła bokiem, oparła się i zaczęła gapić się na telewizor. Nie pozostawało mu nic innego, tylko skupienie się na kolacji. Sprawdził pocztę, obiecywał sobie, że to ostatni raz tego dnia. Nie mógł jednak skupić się na wiadomościach. Mógł trochę droczyć się z Roksaną, ale nie w tej sprawie. Wyciągnął więc z tylnej kieszeni spodni małą karteczkę i położył ją na ławie przed dziewczyną. Blondynka przełknęła to, co właśnie miała w ustach.
– Wizytówka – powiedziała nieco głupkowato, omiatając ją wzrokiem. – Krzysztof Makowiecki. Kto to? Czyżby twój znajomy?
– Bingo. Z liceum. Ma firmę obsługującą przyjęcia, jak to nazwałaś, dla snobów. Na przykład taką, jak tę, którą organizujemy dla naszych najważniejszych klientów w piątek – powiedział wprost.
– Załatwiłeś koledze zlecenie? – prychnęła. Zdziwił się, że to było pierwsze, o czym pomyślała dziewczyna. Szczególnie po tam, jak wypytywał ją o doświadczenie. Kiedy jednak spojrzał w jej szare oczy, zrozumiał, że Roksana nie potrafiła powstrzymać się od tej drobnej złośliwości.
– Jemu akurat nie – odparł szorstko – jest na tyle samodzielny, że sam potrafi się zatroszczyć o własne interesy.
– A ja nie. Czy tak mam to rozumieć?
Paweł nie odpowiedział od razu. Dał sobie i jej chwilę na wzięcie głębokiego oddechu. Zdecydowanie Roksana potrzebowała takiego, aby zrozumieć, że on nie miał nic złego na myśli. Nieco piskliwy ton dziewczyny dał mu do zrozumienia, że nie spodobały jej się te podchody. Może rzeczywiście miała rację.
– Zadzwoń do niego jutro – poprosił łagodnie. – Brakuje mu ludzi na piątek, nie wnikałem w szczegóły, nie moja sprawa. I nie patrz tak na mnie, Roksana. Nie proponowałbym ci tego, gdyby sam Krzysiek nie wygadał się przypadkiem, że kogoś szuka. – Cały czas mówił powoli, jakby nie chciał jej spłoszyć. – Czy to dziwne, że pomyślałem o tobie? To było moje pierwsze skojarzenie. Wziąłem od niego wizytówkę, kilka innych osób też tak zrobiło.
– Rozumiem – powiedziała beznamiętnie. Paweł miał jednak wrażenie, że nie rozumiała.
– Zadzwoń, powiedz, że słyszałaś, że kogoś szuka – mówił dalej miękkim, ale stanowczym tonem, Roksana czuła dreszcze przechodzące po karku. – Nie musisz mówić, że jesteś ode mnie.
– Nie zrobiłabym tego – odparła znów odrobinę złośliwie. – Postaram się tego nie spieprzyć. W końcu nie mam żadnych planów na piątek – zakpiła sama z siebie. – Dzięki. Zawsze jakaś kasa, no nie?
– Zawsze jakiś krok do przodu, Roksi – poprawił ją. Chciał jeszcze coś dodać, ale uznał, że nie dla niej byłaby to tylko czcza gadanina. Pewnie tak samo męczyło Roksanę paplanie Pauliny. Powstrzymał się więc od kolejnych uwag.
Roksana wiedziała, że zadzwoni – ta propozycja trafiła jej się jak ślepej kurze ziarno, kolejna taka mogła jej szybko nie spotkać. Oczywiście miała pewne obawy, mogli w ogóle jej nie przyjąć, ale nie chciała, aby ten strach był dla niej przeszkodą. Nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Paweł nie powiedział jej tego wprost i to ją nieco zabolało. Niestety na tym idealnym obrazie mężczyzny pojawiła się rysa, bardzo widoczna. Tłumaczyła to sobie tym, że nie znała Pawła zbyt dobrze, jednak ukrywanie nawet takich spraw zaczynało ją denerwować. Brakowało jej szczerości; skoro Paweł pozwolił jej zatrzymać się u siebie, dał klucze, pomyślał o zajęciu dla niej, to zasługiwała właśnie na nią. Koniec końców właśnie na tym powinna opierać się ich dziwna relacja.
Kiedy skończyła jeść, stwierdziła, że mimo wątpliwości postanowiła myśleć pozytywnie. Na horyzoncie pojawiło się coś, co wreszcie nie przypomniało kolejnej porażki. Spojrzała nieśmiało na Pawła, wpatrzonego w swojego laptopa.
– Mogę mieć prośbę? – zapytała cicho. Paweł leniwie przeniósł na nią swoje spojrzenie. – Chciałabym skorzystać na dziesięć minut z twojego komputera. Jeśli nie miałbyś nic przeciwko. Nie chcę cię szpiegować, nic z tych rzeczy – dodała pośpiesznie. – Będzie szybciej niż sprawdzenie tego na telefonie.
– Dobrze, tylko zrobię jeszcze jeden przelew – zgodził się.
– To ja w tym czasie pozmywam – zaproponowała Roksana. Starała się zachowywać normalnie, zupełnie tak, jakby nie było żadnej propozycji i chwilowego spięcia. – Jakieś plany na resztę wieczoru?
– Jestem zmęczony – odpowiedział zgodnie z prawdą. Domyślał się, o co pytała Roksana, ale on zupełnie nie miał ochoty na seks, na rozmowy, marzył o tym, żeby położyć się do łóżka. – Ciężki dzień za mną. Okej, zostawiam ci laptopa, ja idę pod prysznic. Dziękuję za kolację.
Po drodze z salonu podszedł jeszcze do blondynki. Stanął za nią, objął w pasie, Roksana lekko się wzdrygnęła zaskoczona jego zachowaniem. Paweł pochylił się i ucałował w policzek. Potrafił wykrzesać z siebie czułość, o którą dziewczyna w ogóle go nie posądzała. Bezwiednie przylgnęła do jego plecami, chętnie odwróciłaby się, zarzucając ręce na jego szyję. Paweł nie pozwolił jej jednak na wiele, po chwili odsunął się i odszedł, później zniknął za drzwiami łazienki. Jego bliskość była uzależniająca, Roksana zdała sobie z tego sprawę właśnie w tamtej chwili.
Zasiadła do komputera. Po tak nudnym dniu gorszy mógł być tylko równie nudny, samotny wieczór. Niewiele myśląc, Roksana sprawdziła stan swojego konta – nie zostało zbyt wiele pieniędzy. Mimowolnie pomyślała o tym, ile mogłaby dostać za piątkowy wieczór, a ile mogłaby zarobić, gdyby udało się popracować dłużej. Mimo wszystko jednak ta perspektywa wydawała się bardzo odległa, a pieniądze przydałyby się już teraz. Wiedziała, że albo szybko je zdobędzie, albo powrót do rodziców będzie jedyną rozsądną decyzją.
Długo myślała, co powinna zrobić. Wpatrywała się bezmyślnie w kursor, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Usłyszała, że Paweł wychodzi z łazienki, to wyrwało ją z zamyślania.
– Roksana?
– Jeszcze nie idę spać – rzuciła. Paweł nie pojawił się w salonie.
– Podłącz później laptopa, dobrze? – poprosił. Widocznie zdawał sobie sprawę, że dziesięć minut, na które Roksana potrzebowała komputer, znacznie się przedłuży. – Dobranoc.
– Dobranoc – odpowiedziała cicho.
Po kilku minutach bezczynności również zdecydowała się wziąć prysznic. Ciągle myślała o swojej sytuacji, nie dawało jej to spokoju. Zamieszkanie u Pawła wydawało się dosyć wygodną opcją, ale na pewno nie na długo. Wiedziała, że jego pomoc nie mogła trwać wiecznie. Kiedy wróciła do salonu, zasiadła ponownie przed laptopem. Z westchnieniem włączyła wyszukiwarkę, spisała kilka adresów z myślą, że powinna zacząć od nowa niektóre rzeczy, odciąć się, myśleć pozytywnie, coś zmienić, nawet jeśli miałaby zacząć od małych kroków. Po kilkunastu minutach wyłączyła komputer i już spokojniejsza obejrzała kolejny program kulinarny.
Kiedy Roksana kładła się spać, było już po północy. Paweł oddychał spokojnie, dziewczyna pragnęła się do niego przytulić, jednak nie chciała go budzić, dlatego po cichutku położyła się obok. Dość długo nie mogła zmrużyć oka, ciągła gonitwa myśli nie pozwalała jej zasnąć.
Poranek wyglądał podobnie do poprzedniego. Paweł wyszedł do pracy, zostawiając śpiącą Roksanę samą. Dziewczyna zaraz po przebudzeniu skierowała się do łazienki. Marzyła o kawie, którą znowu będzie musiała kupić na dole, bo obsługa ekspresu wciąż była dla niej czarną magią. Najpierw jednak chciała zjeść śniadanie. W kuchni czekała na nią karteczka.
Co dobrego będzie dziś na obiad?
Roksana zaśmiała się. Dawno nie dostała od nikogo tak uroczej wiadomości. Uśmiech nie schodził jej z ust przez cały poranek. Tuż po śniadaniu przypomniała sobie o wizytówce. Zanim jednak wybrała numer Krzysztofa, postanowiła podpowiedzieć Pawłowi.
Niespodzianka. R.
*
Paweł od rana użerał się z kadrową, ciśnienie wystarczająco mu podskoczyło, aby zapomnieć o podwójnym espresso. Twardy HR jak zwykle nie zauważał, że był dla ludzi, a nie ludzie dla niego. Kiedy emocje na chwilę opadły i wrócił do swojego gabinetu, nabrał ochoty na kawę. Bez zastanowienia udał się do pokoju socjalnego, tam zastał dwóch stażystów. Filigranową dziewczynę spotkał już dzisiaj, pracowała w kadrach od trzech tygodni. Wyglądała na nieśmiałą, trochę wystraszoną, reagowała chichotem na obecność przystojnych, wygadanych facetów. Paweł zastanawiał się, jak poradzi sobie w firmie, w której przecież lwią część zespołu stanowili mężczyźni. Nie mógł obejść się wrażeniu, że przyszła tutaj szukać męża.
– Dzień dobry – przywitał się z mężczyzną nieco zuchwały kolega dziewczyny z HR-u, w przeciwieństwie do niej nie stracił rezonu. Paweł tylko skinął głową i zajął się przygotowaniem kawy. – To widzimy się później – powiedział cicho chłopak, żegnając się z koleżanką.
Paweł został sam, miał chwilę spokoju. Westchnął rozdzierająco, gdy usłyszał dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyjął z kieszeni telefon, choć niechętnie. Odczytał smsa.
Niespodzianka. R.
Roksana.
I chociaż obawiał się, co mogła mieć na myśli, pisząc o niespodziance, uśmiechnął się na samą myśl o tej dziewczynie.
nie mam zielonego pojęcia dokąd zmierza ta znajomość. z jednej strony daleko im do czegoś więcej ale z drugiej ta obecna relacja nie należy do normalnych. Paweł jest emocjonalnie opanowany i mam problem z odbiorem jego uczuć. Czasami mam nawet wrażenie, że ich nie ma albo po prostu przełącza się na taki tryb. Ale Roksana z kolei momentami kojarzy mi się z mocno zagubioną osiemnastolatką, która trafia pod ramiona zamożnego trzydziestolatka. Chociaż pewnie ja zachowywałabym się jak szesnastolatka na dodatek śliniąca się i przestraszona szesnastolatka. Obawiam się tylko, że Roksana szybko się w to zaangażuje (o ile już tego nie zrobiła) i potem zaliczy naprawdę bolesny upadek. W końcu sama nie wiem, czego oczekiwać po Pawle. Niby wydaje się porządny ale kto tam wie, co mu naprawdę siedzi w głowie. Coby jednak nie mówić sprawa z pracą była miła, ale na miejscu Roksany poczułabym się tak, jakby ktoś chciał się mnie pozbyć, nawet jeżeli wcale mu o to nie chodziło. Ale ja jestem nadwrażliwa, więc no... Paweł pewnie nawet przez chwilę o tym nie pomyślał XD
OdpowiedzUsuńMam dzisiaj bardzo mieszane uczucia co do tej dwójki. Z jedej strony czuję ekscytację ale z drugiej obawę przed tym, co dalej. W końcu nie będą sobie tak razem mieszkać bez niczego. Albo i mogą, w sumie i takie rzeczy dzieja sie na swiecie :D
Pozdrawiam!
Za każdym razem, kiedy czytam Twoje komentarze pod rozdziałami na tym blogu, chcę Ci wszystko wyjaśnić, ale... nie mogę :D Obiecałam sobie, że wszystko wyjaśni się na końcu, a że całość ogólnie nie będzie długa, więc nie będzie trzeba długo czekać. Może to okrutne, ale cieszę mnie te Twoje rozterki, czasami nawet odnoszę wrażenie, że Ty już i tak wiesz, jak to się skończy ;>
UsuńCo do tej pracy - nie, Paweł nie chciał się jej pozbywać, a na pewno nie tak bezpośrednio: masz już pracę = spadaj XD Raczej chciał jej odpić się od dna ;P
Dziękuję i również pozdrawiam!
Hm, to jest coraz dziwniejsze. A juź najbarxiej zadziwił mnie ten krotki urywek z pracy Pawła, ktory trochę nie pasował do reszty, jesli mam byc szczera, tak długo opisywalas dom i lerskeptywę Roksany, ze na poczatku nie skapnelam sie, ze przenieśliśmy się do jego pracy, a ta wiadomość nie byla napisana ręcznie, a smsem. Trudno powoedziec, co między nimi jest. Przechodzą w trybie wyjątkowo szybkim przez rozne etapy relacji międzyludzkich i trudno powiedzieć, na ktorej poprzestaną. Roksa musi znaleźć sobie zajęcie, bo umrze. I chyba musi tez skontaktować się ze światem, bo taka stagnacja nie jet normalna. Logiki Pawła nie ogarniam, wlasciwie moze dla niego jej obecnosc jest urozmaiceniem, ale jaki ma stoisunek wobec niej jako osoby? Czekam na ciąg dalszy i zapraszam na zapiski-condawiramurs na nowosc :)
OdpowiedzUsuńOddzieliłam ten fragment z perspektywą Pawła, rzeczywiście teraz stwierdzam, że jest trochę od czapy, ale skoro już tu jest, potraktujmy go jako wstęp do kolejnego rozdziału ;) Po prostu miałam coś jeszcze dopisać, ale uznałam, że przerzucę to do kolejnego rozdziału.
UsuńIch sytuacja na pewno nie jest normalna - na tym mi właśnie zależało, aby nie tylko ta dwójka, ale też Czytelnicy mieli wątpliwości i patrzyli na nich krzywo :) Zdziwiłoby mnie natomiast pianie z zachwytu nad ich relacją, na szczęście jej tu nie ma :D
Dziękuję i pozdrawiam!
Jak zwykle Pawełek świetny *_*
OdpowiedzUsuńNo dobra, mam coraz więcej wątpliwości, co do relacji Roksana-Paweł, choć przecież żadne z nich nie oczekuje od tego drugiego nie wiadomo czego, ale coś mi tu tak nie pasuje, jakiś kamyczek. Może chodzi tu o to, że ich znajomość trwa trzy dni i że tak naprawdę niewiele o sobie wiedzą. No, może opowiedzieli o sobie to i owo, ale jednak... Paweł chyba coś ukrywa, tak, na pewno ukrywa. Jestem tego pewna, ale raczej nie spodziewam się czegoś mrocznego;) W każdym razie interesujące jest to, co się dzieje między nimi i choć widać gołym okiem, że ciągnie ich do siebie, to jednak między nimi jest jeszcze trochę przepaści :)
Mam tylko nadzieję, że to nie zakończy się jakąś wielką aferą i Roksi naprawdę tym razem wyjdzie na prostą. Bardzo mocno trzymam za nią kciuki! <3
Pozdrawiam i życzę dużo weny <3
Paweł coś ukrywa, tak. Nie wydaje mi się jednak, aby było to coś mrocznego, chociaż... to zależy jak na to spojrzeć XD On pewnie uważa, że Roksana poczułaby się urażona, gdyby się dowiedziała. I tak się dowie, noale... Myślę, że on polubił Roksanę, chciałby jej jakoś pomóc, dlatego to odwleka w czasie. I czy skończy się wielką aferą? Hmm, tutaj również nie ma jednoznaczniej odpowiedzi, bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
UsuńDziękuję i pozdrawiam również! :*
czytając ostatnio różne opowiadania, moje uważam za strasznie płytkie.
OdpowiedzUsuńNie tylko ty cierpisz na brak czasu, coś jest w powietrzu :D
Bardzo mnie zaciekawiłaś, muszę przeczytać resztę.
Powodzenia, chętnie będę tu wchodzić.
U mnie nowa notka: anytsujdream.blogspot.com - już niedługo historia nabierze tempa.
Oj, widzę, że mam co u Ciebie nadrabiać.
OdpowiedzUsuńZ komentarzem powinnam dotrzeć najpóźniej w niedzielę :)
Hm, napiszę tak (chociaż od dobrych dziesięciu minut głęboko się zastanawiam, co tu napisać), co się dzieje między nimi?! :D Oni są tacy...nieporadni? Nie wiem, tacy...niby coś chcieć, ale nie, jednak nie. Nie do końca chyba omówili to, co chcieliby robić albo dzielić. Ostatnio denerwują mnie ludzie, którzy zachowują się tak jak Roksana. Czyli, nic nie robią. Nie robią nic, żeby iść do przodu. Mam wrażenie, że Roksi czekała na taką pomoc od Pawła. Jednak i tak mam do niej mieszane uczucia. Jakby nie patrząc, złapała srokę na ogon. Gdyby nie Paweł nadal tkwiłaby w jakiś dziwnych miejscach, co gorszę, pastwiłaby się przed Pauliną. Jednak i tak nadal coś mnie wkurza w Roksanie, nie wiem co to...ale mnie denerwuje. :D:D
OdpowiedzUsuńDobra, to tyle. :D
Ja to już się nawet nie odzywam. W ogóle. Mam nadzieję, że nie gniewasz się za to, że ostatnio zaglądam tutaj nazwijmy powiedzmy: "od czasu do czasu". Chyba mam gorszy okres, jeśli chodzi o pisanie i komentowanie. Mam nadzieję, że to chwilowe.
OdpowiedzUsuńAle ja nie o tym. Miałam zamiar pisać o Roksanie i Pawle.
Okej. Nudne rozpoczęcie dnia i takie też jego zakończanie. Ale, zaraz, zaraz. Jedynie z pozoru. Bo pełno tu szczególików, które mogą się okazać decydujące dla naszej dwójki. Nietrudno zauważyć, że dzięki tej rutynie zaczynają się na spokojnie poznawać i zachowywać tak, jakby byli na początku związku. Wspólne mieszkanie, gotowanie, pierwsze spięcia. Co prawda, nie można jeszcze określić, jakie mają wobec siebie intencje i czy w ogóle je mają, jednak... Bez powodu nikt o nikogo się nie troszczy (Paweł) i nie oczekuje szczerości (Roksana). To niezłe podwaliny pod... przyszłe coś ;) Czuję, że ta relacja będzie inna niż wszystkie. Budowana powoli, bez wielkich dramatów (chociaż, kto wie?) Co ja tu będę ukrywać. Od dawna chciałam przeczytać coś podobnego. Jeśli jednak się mylę, też nie zamierzam narzekać. Uwielbiam wszystkie Twoje opowiadania.
Lecę dalej i na przyszłość planuję wpadać o czasie.
Ściskam! :*
Dobra, że wpadłam, bo przegapiłabym rozdział! Tak samo jak poprzednie bardzo mi się podoba. Tym razem muszę ograniczyć się do krótkiego stwierdzenia, ponieważ sesja znaczenie uszczupla mój wolny czas.
OdpowiedzUsuńZachęcasz mnie coraz bardziej do czytania tej historii i szkoda, że tak rzadko coś dodajesz (teraz już wiem, jak muszą czuć się moi czytelnicy, mój Boże, nikomu nie życzę takiego cierpienia). Jak zwykle zachwycasz lekkością pisania i dzięki wielkie, ze jesteś.
Pozdrawiam,
http://somethingdiffernet-imagine.blogspot.com/