5. Klucze i pierścionek

sobota, 14 marca 2015


Kolejny dzień z pozoru zaczął się bardzo podobnie do poprzedniego: ten sam pokój, ta sama pościel, zapach tego samego mężczyzny. Tym razem jednak to ostatnie nie wynikało z tego, że Roksana założyła do spania koszulkę Pawła. Diabeł tkwi w szczegółach, dlatego niedzielny poranek bardzo różnił się od sobotniego. To cały pokój pachniał Pawłem. Ba, Roksana miała nawet wrażenie, że została otulona tym zapachem prawie w każdym zakamarku ciała. Kolejna różnica? Kiedy chciała po przebudzeniu zmienić pozycję, poczuła ból w dole pleców – część krzyżowa postanowiła dać znać o sobie o poranku. Poprzedniego dnia blondynka zmusiła dawno nieużywane mięśnie do pracy. A właściwie zrobił to Paweł – Roksana przypomniała sobie, jak przytrzymywał ją za biodra, mocno, nie chcąc jej wypuścić, chociaż ona ani przez chwilę nie miała zamiaru uciekać. 
I tak dochodziły do niej kolejne elementy układanki, aż w końcu Roksana miała przed oczyma obraz poprzedniego wieczoru i nocy. Westchnęła cicho, z pewnością nie mogła powiedzieć, że byli z Pawłem grzeczni. Pozwoliła mu na wiele, ale wtedy nie miało to żadnego znaczenia. Nie wiedziała czy żałowała tej nocy, zwyczajnie czuła się dziwnie. Seks z obcym mężczyzną nie był czymś, co praktykowała często. W zasadzie nigdy się to nie zdarzyło, więc nie wiedziała, czy ten mętlik w jej głowie był normalną reakcją. Gdyby wierzyć Rudej i jej opowieściom, Roksana powinna odczuwać obojętność i szybko przejść z tym do porządku dziennego, tak po prostu, bo przecież seks nie jest niczym dziwnym. Dorośli to robią i lubią to robić. W czym więc problem?
Pomijając kilka pierwszych stosunków jeszcze w ogólniaku (których nie mogła zaliczyć do udanych), jako jedynego poważnego partnera Roksana mogła uznać jedynie Bartka. Teraz okazywało się, że dała się przelecieć Pawłowi zupełnie bez kompleksów. Uznała za dosyć smutny fakt, że tylko w tej kwestii wiedziała, czego naprawdę chce, a jej życie pozostawało tylko pasmem kolejnych porażek. Przeklęła w myślach, zakrywając twarz rękoma. Wczoraj wydawało jej się to takie normalne, w ogóle poszła do łóżka z Pawłem na trzeźwo, to aż niewiarygodne, że znalazła w sobie takie pokłady odwagi. Kiedy się z tym przespała (z myślami, ale z Pawłem w sumie też), pragnęła zapaść się pod ziemię. 
Nie, nie żałowała. Było jej po prostu wstyd. 
Roksana szczelniej otuliła zupełnie nagie ciało kołdrą. Nawet nie wiedziała, gdzie znajduje się jej bielizna, jak sądziła, majtki mogłyby w tej sytuacji dodać jej odrobinę pewności siebie. Usiadła, zakrywając biust. Szukała wzrokiem swoich rzeczy, ale chciała też sprawdzić, czy na podłodze leżą inne ubrania, zużyte prezerwatywy albo, o zgrozo, nagi facet. Na szczęście nic takiego nie znalazła, a wszystkie elementy jej garderoby leżały ułożone starannie na fotelu. Dziewczyna przeklęła pod nosem – od koronkowych majtek dzieliły ją jakieś trzy metry, a nie potrafiła przenosić przedmiotów za pomocą silnej woli, wtedy oczywiście wszystko byłoby łatwiejsze. Musiała wstać. Dziewczyna uniosła się, aby szybko podbiec do fotela, ale wtedy stało się to, czego obawiała się najbardziej: do pokoju wkroczył Paweł, ostrożnie i po cichu otwierając drzwi. Pragnęła zniknąć, stać się niewidzialna albo teleportować. W półmroku czuła się dużo pewniej, dzienne światło ją onieśmielało. Uczucie skrępowania potęgował fakt, że mężczyzna w przeciwieństwie do niej był całkowicie ubrany. Nawet w grubym swetrze i dżinsach wygląda cudownie, pomyślała Roksana, przyglądając się, jak spodnie doskonale układają mu się na pośladkach. Zacisnęła usta w kreskę, przypominając sobie widok całkiem nagiego Pawła. Nieustanie wzbudzał w niej pożądanie, poza tym przez cały czas, gdy byli razem dawał jej do zrozumienia, że ona też mu się podoba. Zdążyła polubić uczucie, gdy czuła się przy nim piękna. 
– Nie chciałem cię budzić, ale widzę, że już nie spisz. Dzień dobry – przywitał się. Jego łagodny głos uspokoił nieco Roksanę. Nadal nie miał złych zamiarów, nie sądziła, żeby po tym wszystkim, co między nimi zaszło minionej nocy, chciał ją skrzywdzić. On też w jakiś sposób się przed nią otworzył.
– Dzień dobry – odpowiedziała cicho, zawstydzając się lekko. Założyła niesforny kosmyk za ucho. – Mógłbyś mi podać majtki? – zapytała, czym wywołała szczery uśmiech na twarzy Pawła. Nie protestował, tylko podszedł do fotela i wziął, o co go prosiła. – I koszulkę – rzuciła jeszcze. – To miło z twojej strony, że sprzątnąłeś ten bałagan, który wczoraj...
Nie zdążyła dokończyć myśli, bo Paweł zbliżył się do niej i zamknął jej usta pocałunkiem. Jęknęła cicho, zaskoczona, jednak szybko odwzajemniła pieszczotę. Miał trochę chłodne wargi, język natomiast wciąż gorący i natarczywy. Wszelkie wątpliwości Roksany pierzchły – to bez Pawła czuła się źle, to właśnie ten mężczyzna sprawiał, że odradzała się na nowo i miała ochotę tak po prostu żyć. Dodawał jej odwagi samą swoją bliskością.
Roksana przyciągnęła Pawła do siebie, wylądował na pościeli tuż przy dziewczynie. Nie tracąc czasu, Roksana chciała go wciągnąć pod kołdrę. 
– Pozwól mi chociaż ściągnąć buty – wymamrotał, kiedy zdołał oderwać się od ust dziewczyny na kilka centymetrów. Roksana natychmiast go puściła, zanosząc się śmiechem. Zapomniała o wstydzie, który towarzyszył jej jeszcze chwilę temu. 
– Przepraszam, nie zauważyłam.
– Byłem po pieczywo na śniadanie – powiedział spokojnie, zmieniając temat, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. – Sądziłem, że będziesz chciała coś zjeść...
Roksana popatrzyła na niego z niedowierzaniem, zamrugała oczyma, przez sekundę myślała, że się przesłyszała. Świeże bułeczki, chrupiący chleb? Bartek chyba nigdy nie wpadłby na pomysł, żeby zrobić śniadanie, chyba że teraz, kiedy został sam i nie miał kto mu naskakiwać. Szybko jednak odrzuciła myśli o nim, miała nadzieję, że spotkanie w klubie było ich ostatnim. 
– Pewnie – szepnęła Roksana, a kąciki jej ust uniosły się lekko. Wspięła się na łokcie, czekając na kolejny ruch Pawła.
– Oprócz mnie, oczywiście – dokończył myśl, uśmiechając się szelmowsko. Sięgnął pod kołdrę, pogładził wierzchem dłoni ciepłą skórę na brzuchu dziewczyny. – Wczoraj byłaś cudowna.
– A dziś? Po północy też to robiliśmy – zaśmiała się Roksana, wkładając dłoń pod jego gruby sweter. Wolała, żeby się go pozbył i położył się przy niej, zdecydowanie nie miała dosyć bliskości tego mężczyzny. 
– Nie łap mnie za słówka. – Pogroził jej palcem, jednocześnie powstrzymując śmiech. 
– Bo ty mnie złapiesz za co? – Przytrzymała się męskiego nadgarstka i podciągnęła do góry, kołdra swobodnie opadła na łóżko, pozbawiając dziewczyny okrycia. Roksana oparła się rękoma o klatkę piersiową Pawła, a później stanęła przy nim, wtulając się. Nie odpowiedział na jej pytanie werbalnie, po prostu położył dłonie na jej pośladkach, przyciągając bliżej siebie. 
– Nie ubierzesz się? – wyszeptał wprost do jej ucha. Po ciele Roksany przeszedł przyjemny dreszcz. Przywarła do Pawła jeszcze bardziej, zarzucając mu ręce na szyje. Zbliżyła swoje usta do jego, ale zastygła kilka milimetrów od nich, podnosząc wzrok na brązowe oczy. Nie mógł ukryć, że dziewczyna mu się podoba, Roksana nie potrzebowała słów, aby znaleźć dowody. 
– To zależy, co zaplanowałeś? – rzuciła. – Chociaż przyznam szczerze, że przydałby mi się lekki odpoczynek, czuję się trochę obolała – przyznała, zawstydzając się. Paweł zaśmiał się cicho, uznał uwagę dziewczyny za uroczą. Zupełnie taką jak ona. 
– Czy to sugestia, że dziś powinienem być bardziej delikatny?
Paweł pochylił się i złożył lekki pocałunek na szyi dziewczyny, dokładnie w miejscu, gdzie puls był najlepiej wyczuwalny. Roksana poczuła ciepły oddech na swojej skórze, lekko zakręciło jej się w głowie od narastającego podniecenia. Gdyby nie fakt, że Paweł cały czas mocno ją trzymał przy sobie, upadłaby z powrotem na łóżko.
Pewnie nie skończyłoby się na jednym pocałunku, gdyby nie dźwięk komórki dobiegający z kuchni. Roksana wzdrygnęła się lekko, przez moment przestała się skupiać na mężczyźnie, spojrzała w stronę wyjścia. Paweł jednak wyglądał na niewzruszonego – wciąż przyglądał się Roksanie. 
– Nie przejmuj się – poprosił, odrywając blondynkę od ziemi, by ułożyć dziewczynę ponownie w pościeli. Dźwięk ucichł, cisza jednak nie trwała zbyt długo, bo ktoś nie dawał za wygraną. Telefon odezwał się ponownie. Roksana dziwiła się Pawłowi, że potrafił się tak wyłączyć i skupić wyłącznie na jej ciele. Może powinna uznać to za komplement? Niestety jako kobieta posiadała większą podzielność uwagi i jęcząca komórka doprowadzała ją do szału. 
– Może jednak powinieneś odebrać – zasugerowała. Po chwili telefon zadzwonił po raz trzeci. Paweł w końcu zareagował i wstał, choć niechętnie. Uśmiechnął się blado. Rzucił ciche „przepraszam”, wychodząc z pokoju.
W całym mieszkaniu było bardzo cicho, więc chcąc nie chcąc Roksana usłyszała rozmowę. Nic nie zrozumiała z tego, co mówił Paweł, bo okazało się, że mówił biegle po niemiecku. Nie powinna się dziwić, w końcu tak naprawdę nic o nim nie widziała, a jednak poczuła ukłucie w dołku. Może też dlatego, że obcy język potęgował tę tajemniczość, która ciągle towarzyszyła Pawłowi. Roksana wiedziała, że mówił jej tylko tyle, ile chciał, nawet wtedy, gdy mówił o sobie wiele i otwarcie. Przegadali pół nocy, a jednak nie sprzedał jej żadnych faktów o sobie, nawet przypadkiem. Ulubione jedzenie czy muzyka nie miały czasami żadnego znaczenia. 
Po dwóch minutach Roksana uznała, że mężczyzna zbyt szybko nie skończy, więc wygramoliła się z łóżka, wcześniej zakładając majtki i koszulkę. Popatrzyła z westchnieniem na swoje dżinsy i po chwili wciągnęła je na siebie. Śniadanie nie było takim złym pomysłem, żołądek zaczął burczeć, a ciepła herbata na pewno dobrze by jej zrobiła. Zarzuciła na siebie jeszcze bluzę Pawła leżącą obok jej ubrań, otulając się ponownie jego cudownym zapachem. 
Wyszła z pokoju i od razu skierowała się do części kuchennej. Roksana domyśliła się, że rozmowa Pawła miała charakter służbowy, co też nieco ją zdziwiło, ona sama nie wyobrażała sobie żyć pracą w niedzielny poranek. Obserwowała mężczyznę miotającego się po pokoju – nie wyglądał na zadowolonego, jednak mówił całkiem spokojnie. Zastanawiała się, jakby zachowywał się, gdyby osoba, z którą rozmawiał, stała obok niego. 
Na blacie leżały bułki w papierowej torebce. Roksana pozwoliła sobie poszperać w szafkach i lodówce, nalała też wody do czajnika; ekspres do kawy kusił, jednak zupełnie nie wiedziała jak go obsłużyć. Dziewczyna po prostu zajęła się przygotowaniem posiłku, starając się nie zwracać uwagi na Pawła mówiącego w tak okropnym języku. Nie rozumiała nic. Po chwili uznała, że to nawet lepiej. 
Niedługo po tym, jak zalała herbatę, Paweł skończył rozmawiać, rozłączył się z westchnieniem. Zjawił się przy dziewczynie, był wyraźnie zawiedziony, że zastał ją w tym miejscu, a nie w sypialni. Objął ją od tyłu w pasie i położył brodę na jej ramieniu. Milczał dłuższą chwilę, uspokajając oddech. Roksana wywnioskowała, że nie była to przyjemna rozmowa. 
– Przepraszam – wymamrotał. Cmoknął dziewczynę w płatek ucha. – Niektórzy po prostu nauczyli się, że jestem dostępny siedem dni w tygodniu o każdej porze dnia i nocy.
– Paweł – odparła łagodnie Roksana – nie musisz mnie przepraszać. To ja wtargnęłam do twojego uporządkowanego życia, nie oczekuję, że nagle zaczniesz coś zmieniać. Raczej przeproś siebie, że nie masz życia poza pracą – zaśmiała się, nieco rozluźniając atmosferę. 
– Mam życie poza pracą – opowiedział zdawkowo, przytrzymując dziewczynę mocniej. Nie chciała mu wierzyć, pewnie tak tylko sobie wmawiał, żeby nie żyć wyłącznie sprawami służbowymi. 
– Twój szef jest Niemcem? – zapytała, gdy na chwilę zapadła cisza. Przeszło jej przez myśl, aby włączyć telewizor, aby jakieś dźwięki sączyły się w tle. 
– Mój nie – odparł. Jego ton stał się bardzo rzeczowy. – Obsługujemy filię niemieckiej firmy. W zasadzie nasi najważniejsi klienci, więc bardzo o nich dbamy – zironizował.
– Również w niedzielę rano – podsumowała Roksana z nutą goryczy w głosie. 
– I w piątek wieczorem – dodał mężczyzna. – W piątek jest bankiet, a Herr Zimmermann jest nieco narwany i chce mieć pewność, że wszystko będzie dopięte na ostatni guzik. Nie rozmawiajmy o tym – poprosił, kiedy Roksana otworzyła usta, żeby znowu rzucić jakąś uwagą. – Nie pytaj mnie o pracę, naprawdę nie chcesz wiedzieć, co tam robimy. Straszna nuda. 
– Ale wieczorem pewnie chciałbyś godzinkę popracować i przygotować się na jutro – zaśmiała się, wymierzając Pawłowi kuksańca. Rozbawiła go tym. 
– Masz mnie – przyznał, sprzedając jej klapsa. – Załapię się na śniadanie, prawda?
– Samotny facet, co? – Roksana nie przejęła się jego uwagą, odwróciła się przodem do Pawła i popatrzyła mu głęboko w oczy. Na jego twarzy błąkał się nieodgadniony uśmiech. Ociągał się z odpowiedzią, aż w końcu przyznał: 
– Tak – westchnął – samotny to chyba dobre określenie.

*

Wieczorem Paweł, tak jak zapowiadał, przeniósł się z łóżka na kanapę do drugiego pokoju. Po całym dniu spędzonym z Roksaną mógł uznać to za chwilę wytchnienia, jednak nie narzekał. Czuł się trochę zmęczony, ale dziś całkowicie się zrelaksował. Obecność Roksany zupełnie mu nie przeszkadzała. To, że o nic nie pytała, było mu bardzo na rękę. Jednocześnie wprowadziła do tego pustego zimnego mieszkania trochę pozytywnego zamieszania. On nie pytał o jej życie, to raczej Roksana chętniej się zwierzała, widocznie potrzebowała takiego oczyszczenia. Paweł po ich rozmowach wywnioskował, że dziewczyna nie miała przy sobie żadnej naprawdę bliskiej osoby, a na tych, które za takie uważała – zawiodła się. Oprócz Pauliny, o której Roksana wypowiadała się zawsze w pozytywny sposób, ale ze słów blondynki wynikało, że przyjaciółka stała się chorobliwie nadopiekuńcza. Roksanę to trochę przytłaczało, bo drzemał w niej niepokorny duch. Paweł obawiał się jednak, że kontrola nad blondynką, nawet w ograniczonym stopniu, była po prostu nieunikniona.
Mógł z całą stanowczością stwierdzić, że Roksana znalazła w nim swojego rodzaju oparcie. Czuł się z tym nieswojo, bo przecież nie znali się zbyt dobrze. Po drugie poczuł, że nie powinien jej zawieźć, przynajmniej na niektórych płaszczyznach – nie mógł jej w końcu obiecać wszystkiego. Nigdy nie towarzyszyło mu tak dziwne uczucie – nawet nie wiedział, czy w ogóle powinien się w jakikolwiek sposób wtrącać i angażować w jej pokręcone życie. 
Włączył po cichu kanał informacyjny, niespecjalnie się nim zainteresował, wolał, żeby nie otaczała go przytłaczająca cisza. Nigdy jej nie lubił, a mieszkając samemu, nie dało się jej uniknąć. Czuł się lepiej, kiedy pokój wypełniał się śmiechem Roksany, ogólnie jej głosem. Wziął laptopa na kolana, stopy położył na niskiej ławie, a pod głowę wcisnął niedużą poduszkę. Dziewczyna chyba poszła się wykąpać, więc miał chwilę, aby sprawdzić pocztę i odpisać na najważniejsze maile. 
Minęło dobre pół godziny, kiedy Roksana zjawiła się w salonie w samych majtkach i jego bluzie oraz z turbanem z ręcznika na głowie. Paweł uśmiechnął się bezwiednie na jej widok. Niezależnie, co na siebie włożyła, wyglądała ślicznie i z trudem odrywał od niej wzrok.
Dziewczyna usiadła na drugim końcu kanapy, nie chcąc mu przeszkadzać. Rozmowa dziennikarza z politykiem zupełnie jej nie zainteresowała, dlatego zaczęła wodzić wzrokiem po pokoju, skrupulatnie unikając spojrzenia mężczyzny.
– Możesz zmienić kanał, nie będzie mi przeszkadzało. – Paweł wskazał ruchem głowy pilota leżącego na ławie. Roksana jednak nie była specjalnie chętna, wyglądała na skrępowaną. Wzruszyła ramionami, jakby było jej wszystko jedno. Paweł przyglądał się dziewczynie chwilę, później zerknął na godzinę na ekranie komputera. Dochodziła dwudziesta druga, całkiem wcześnie, ale po kolejnym dniu pełnym wrażeń miał prawo czuć się zmęczony. Odłożył laptopa i pod bacznym okiem Roksany podszedł do niskiej szafki, na której stał telewizor. Po chwili w jego dłoniach zabrzęczały klucze.
– Ten jest od mieszkania, ten drugi od drzwi na dole... – zaczął wyjaśniać, zbliżając się do dziewczyny. Roksana przerwała mu gwałtownie, podnosząc głos:
– Zaraz, zaraz! Dajesz mi... klucze do siebie?
– Wychodzę jutro rano, będę wieczorem – wyjaśnił bardzo spokojnie. – Mam cię tutaj zamknąć? A może jednak wolisz, żebym o siódmej rano wystawił twoją walizkę za drzwi i kazał się wynosić?
Przez te czterdzieści osiem godzin znajomości Roksana jedno wiedziała doskonale: nienawidziła tego pobłażliwego tonu głosu, który towarzyszył Pawłowi za każdym razem, gdy on traktował ją jak małą, zagubioną dziewczynkę. Zawsze wtedy czuła, że znajomość z nim nie przyniesie jej niczego dobrego i powinna odwrócić się na pięcie i wyjść. 
– Aż tak mi ufasz? – zapytała. Gardło miała ściśnięte, z trudem wypowiadała słowa. W zasadzie nie wiedziała, jak powinna zareagować. Być może on oczekiwał, że dziewczyna rzuci mu się na szyję, bo podarował jej największe szczęście. 
– Nie wiem, zaryzykuję – odpowiedział trochę zrezygnowany. – Co mam do stracenia? Zresztą chcesz wynieść telewizor? Coś ukraść? Myślisz, że portier na dole nie zauważy? Nawet jeśli, ile zajęłoby mi znalezienie ciebie? Uwierz, że mniej, niż twojemu Bartkowi.
Roksana wzięła głęboki oddech. Coś krzyczało, że powinna uciekać. Jednak słyszała też głos, który podpowiadał, że to wszystko ma sens i powinna przyznać Pawłowi rację, ponieważ oboje nie mają tak naprawdę nic do stracenia. A ona, chcąc nie chcąc, potrzebowała go, szczególnie teraz, kiedy naprawdę nie potrafiła się odnaleźć w swoim własnym życiu. Odrzuciła wszystkie inne myśli i po chwili przyznała, siląc się na spokój: 
– To brzmi jak propozycja zamieszkania z tobą.
– Twoje rzeczy już tu są, zauważyłaś? – rzucił zawadiacko, w końcu się do niej uśmiechając. 
Roksana niepewnie przejęła klucze, ważyła je przez chwilę w dłoni, patrząc Pawłowi głęboko w oczy, po czym odłożyła na ławę. Paweł przyglądał się jej z zaciekawieniem, oczekując od dziewczyny konkretnej odpowiedzi. Po chwili Roksana wstała, by poszukać torebki. Wróciła z nią, trzymając już komórkę w ręce. Paweł zajął ponownie swoje miejsce. 
– Na szczęście nikt się do mnie nie dobijał – powiedziała blondynka bardziej do siebie. Trochę ją jednak dziwiło, że ani Paulina, ani Ruda nie odezwały się. – Może, zanim jeszcze wezmę te klucze, podasz mi swój numer telefonu? – zaproponowała, podnosząc niepewny wzrok na mężczyznę. – No, wiesz, różne sytuacje...
– Jasne.
– Jak powinnam cię zapisać? – zaczęła się zastanawiać na głos, siadając ciężko obok niego. – „Paweł od mieszkania”? „Paweł wybawiciel”? Może po prostu P., bo jako Pawła mam zapisanego kolegę z roku...
– Paweł Macewicz – powiedział, przejmując od niej telefon. Wstukał numer i oddał jej komórkę. – Tak mnie zapisz. Gdybyś też chciała mnie poszukać, gdziekolwiek, to najlepiej pod moim nazwiskiem.
– Pewnie – jęknęła, nie patrząc na niego. Położyła torebkę na ławę, zapomniała jednak zasunąć zamek, a z jednej z bocznych kieszeni wypadła mała rzecz. Pod nogi mężczyzny potoczył się pierścionek. Złoty z całkiem sporym oczkiem. Dziewczyna nie zdążyła zareagować, Paweł szybko go podniósł i zaczął się przyglądać. Wiedziała, że powinna schować go w bezpieczniejszym miejscu, a jednak tego nie zrobiła, tylko nosiła go zawsze przy sobie, ryzykując zgubienie pierścionka. 
– Zaręczynowy? – Paweł bardziej stwierdził, niż zapytał. Łypnął okiem na Roksanę, ta zagryzła wargę. 
– Nie mój – powiedziała od razu, zanim ugryzła się w język. Zacisnęła szczęki, uświadamiając sobie, że jej nagła reakcja mogła wydawać się dziwna. Raczej nie nosi się nieswojej biżuterii, w dodatku w torebce. – Nie patrz tak na mnie, nie ukradłam go nikomu. 
– Wcale tak nie pomyślałem – odparł łagodnie Paweł.
– To pamiątka rodzinna, dostałam pierścionek od babci. – Roksana poczuła potrzebę wytłumaczenia się, chociaż jej towarzysz nie dał po sobie poznać, że go to interesuje. W zasadzie nie potrafiła być przy nim nieszczera, musiała coś powiedzieć. 
– To prawdziwy diament?
– Owszem.
– Dobrze go schowaj, okej? – Paweł przysunął się do dziewczyny i musnął ustami w rumiany policzek. – Wykąpię się, a później położę. Będziesz się jeszcze kręcić po mieszkaniu?
– Rozczeszę włosy, może trochę pooglądam telewizję. – Dziewczyna machnęła ręką, nie planowała niczego spektakularnego, nawet ucieczki, chociaż ta chodziła jej po głowie od kilku chwil. 
– Będę wychodził pewnie, kiedy jeszcze będziesz spać – powiedział słodko – więc już teraz życzę ci miłego dnia.
– To aluzja, żebym była grzeczna? – Posłała mu zimne spojrzenie, Paweł nie przejął się tym zupełnie. Pogładził wierzchem dłoni podbródek blondynki. 
– Roksi – zaczął szeptać – nie zrobisz już niczego głupiego, prawda? Naprawdę będzie lepiej dla ciebie, jeśli na trochę zapomnisz o pakowaniu się głupie rzeczy. Potrafisz to zrozumieć?
Hipnotyzował ją wzrokiem, bała się nawet mrugnąć. Roksana chciała powiedzieć, że zamieszkanie u obcego faceta było najgłupszą rzeczą, jaką mogła zrobić, ale dotyk Pawła był tak paraliżujący, że nie mogła się ruszać ani odzywać. Trochę ją przerażało, że mężczyzna potrafił czytać w jej myślach. A może dobrze interpretował jej zachowanie i zgrabnie łączył fakty w jedną całość? Nieważne. Po prostu odnosiła wrażenie, że on potrafił ją kontrolować. 
Gdyby na jego miejscu siedziała Paulina, pewnie nie posłuchałaby jej i zrobiłaby wszystko po swojej myśli. Roksana jednak przy Pawle odczuwała dyskomfort, kiedy myślała, by zrobić coś nieodpowiedniego. To w końcu on przygarnął ją pod swój dach i dzięki niemu zaczęła odnajdywać spokój i punkt zaczepienia. Nie chciała tego stracić.
Zaczęły ją dręczyć wyrzuty sumienia. 
Paweł pogłaskał dziewczynę po włosach i pocałował w czubek głowy.
– Dobranoc, nie siedź zbyt długo. 

12 komentarzy:

  1. Cieszę się, że już dodałaś rozdział <3
    Pomimo że nie działo się w nim zbyt wiele, ot zwykły dzień, to uświadomiłam sobie, podobnie jak Roksana, że tak naprawdę niewiele wiadomo o Pawle ( Boże, jest cudowny! <3 ). Co prawda nie wygląda jak seryjny morderca, ale mimo to, to obcy facet. Roksi ma swoje wątpliwości i traktuje Pawła jako punkt zaczepienia, jak nowy start, ale mam nadzieję, że nie będzie odbierać go w ten sposób, bo przecież ciągnie ją do niego, od samego początku.
    Ech, nijaki jest ten komentarz, ale jeszcze się nie obudziłam,. Przepraszam i postaram się poprawić :)

    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skąd wiesz? Może jednak jest seryjnym mordercą, mimo że nie wygląda ;> Zastanawiam się, skąd ta jego cudowność, skoro, jak słusznie zauważyłaś, bardzo niewiele o nim wiadomo ;P
      Cieszę się, że przeczytałaś, również pozdrawiam <3

      Usuń
  2. w pewnym momencie (pewnie gdy zaczął rozmawiać po niemiecku) zaczęłam zastanawiać się, co ukrywa Paweł, bo byłam niemal przekonana, że coś mi w tym wszystkim nie pasuje. jako że naoglądałam się serialów, przyszło mi na myśl, że może ma żonę, narzeczoną, dziewczynę zagranicą, ale po pewnym czasie wydało mi się to tak śmiesznie irracjonalne. Aczkolwiek to nie zmieniło tego, że nadal o coś go podejrzewam.
    Przez większośc czasu nie mogłam powstrzymać się od wzdychania i mruczenia w myślach "kurcze, ale z niej szczesiara!", mnie nic takiego w zyciu nie czeka, co może nie jest najgrosze XD potem naszła mnie myśl, że być może za wcześnie by mówić o szczęściu. prawdę mówiąc o Pawle wciąż niewiele wiadomo i sama nie wiem czego się spodziewać. nie chciałabym najgorszego, ale to w końcu ja, zawsze myślę o tym złym :D
    Paweł na zmianę mnie irytuje i zachwyca, więc chyba trudno mi go jakoś umiejscowić w swojej hierarchii :D Zresztą co do Roksany też mam mieszane uczucia ale to chyba bardziej przez mój ból brzucha niż jej konkretne zachowanie.
    Taka dzisiaj marudna jestem, więc wybacz mi moje smęty.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziwię się tym Twoim wahaniom i mieszanym uczuciom, powiedziałabym nawet, że specjalnie piszę w taki sposób :D Jeśli miałabym powiedzieć coś pozytywnego o swoich bohaterach, to chyba nic nie przyszłoby mi do głowy XD czasami zadziwiają mnie zachwyty nad Pawłem, a Roksanę mam po prostu za głupią dziewczynę. Może dlatego frajdę sprawia mi jeszcze większe komplikowanie im życia.
      Ach, jeśli chodzi o rozmowę przez telefon, mogę zdradzić, że tutaj akurat Paweł był szczery i rozmawiał z klientem, powoli dojdziemy do wątku bankietu, bo będzie szalenie istotny w życiu... Roksany :P
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Wow, ale to dziwne, ale jednoczesnie bardzo ekscytujące. Dzialaja na siebie jak magnes, ale coz, troche trudno faktycznie ogarnąć taka sytuacje,zaczęli tak jakby od konca... Z drugiej strony jakos nie chce zeby Roksa od niego odchodziła, pasuje do niego i tego mieszkania. Ciekawe, ile sekretów skrywa Paweł. Zdecydowanie intrygujący chłopak, słodki, ale i tajemniczy, dosc denerwujacy z tym,ze nic nie chce mowić i tak wszystko zbywa,a jednoczesnie taki opiekuńczy. Nie powiem,lubie go, trudno go rozgryźć. Roksa trudno rozgryźć dlatego,ze ona sama tego nie potrafi,nieZls sie pogubiła.mam nadzieje,ze pójdą razem na piątkowy bankiet ;) zapraszam na nowosc na zapiski-condawiramurs

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że jak skończyłam pisać rozdział, to też poczułam się nieco dziwnie. I gdybym miała patrzeć tak oczami Czytelnika, a nie sprawcy tego zamieszania, to jednak też chciałabym, żeby wszystko dobrze się skończyło, chyba bardziej przez zagubioną Roksanę. Nie mogę jednak obiecać sielanki. A Paweł? On woli nie mówić o sobie ze względu na święty spokój, Roksana jest spokojniejsza, gdy się "wyspowiada", on, kiedy milczy ;)
      Na bankiecie znajdą się oboje, ale niekoniecznie pójdą tam razem, w każdym razie Roksana się na bankiet wkręci ;>
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Kocham tego bloga, napięcie było ! Genialne!

    OdpowiedzUsuń
  5. A już myślałam, że mu ucieknie i będą siebie szukać, wzdychać itd. Cóż, nie jestem też zaskoczona, że Paweł podszedł do tego bardzo dojrzale. I dał jej nawet klucze - z tego będą dzieci, nie ma co. :D Jestem ciekawa, co jeszcze dla nich szykujesz :D
    Czekam! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie, uciekać na razie nie będą, wzdychać - może trochę :P
      Nie mogę zdradzić, co szykuję, bo do końca naprawdę niewiele, ale mam nadzieję, że uda mi się troszeczkę zaskoczyć ;)

      Usuń
  6. Przyznam szczerze, że jak wybierałam do czytania ten blog to kierowałam się nade wszystko nietypowym szablonem, który mnie skusił do tego stopnia, że musiałam tutaj trochę poszperać.
    Dwa dni zajęło mi zajęło mi zaznajomienie się z treścią Twojego opowiadania i jestem szczerze zaintrygowana, co takiego stanie się z Roksaną (nie cierpię tego imienia) i Pawłem. Przyznam również, że o ile pierwsze rozdziały mnie zaintrygowały i pochłonęły całkowicie, tak dwa ostatnie były dla mnie nie tyle nieatrakcyjne, co... Hmm, tak jakby akcja zbyt szybko przyśpieszyła. Chodzi mi tutaj o te sceny seksu, na które nie mogłam się przygotować i wystrzeliłaś z tym jak z procy. Taka cisza i nagle burza. Cisza przed burzą... Zdarza się w przyrodzie, więc nie stawiam minusa.
    Bardzo mi się podoba swoboda jaką się posługujesz przy pisaniu. To tak, jakby słowa wychodzące spod Twojej ręki pojawiły się "od tak" i bez problemu. I do tego nie przedłużasz ilości znaków bezsensownymi dialogami, tylko wstawiasz je tam, gdzie trzeba, a resztę skrzętnie opisujesz.
    Może to dziwne, ale bardzo podobał mi się ten fragment na samym początku z ceratą. Nie wiem... Jestem dziwnym czytelnikiem, który magię zauważa tam, gdzie nikt inny jej nie widzi, więc przy okazji kolejnych rozdziałów możesz się spodziewać, że będę doceniała takie drobne szczegóły.
    Ogólnie jestem bardzo zadowolona z tego bloga i cieszę się, że przeszukując blogosferę trafiłam właśnie tutaj. Z wielką przyjemnością przeczytać coś jeszcze, co wyjdzie spod Twojej ręki.

    Zapraszam do siebie. Miło będzie mi Ciebie powitać i chętnie poznam Twoją opinię na temat moich opowiadań (ponieważ to zbiór różnych historii:)) --> Somethingdifferent

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie cierpię imienia Roksana, dobrze, że rodzice tak nie dali mi na imię :P
      Co do tych scen seksu, to akurat w tym opowiadaniu nie miałoby znaczenia, czy pojawiłyby się one w pierwszym czy czwartym rozdziale. W sumie trochę trudno mówić o przyspieszaniu akcji, skoro to opowiadanie będzie bardzo krótkie. Nie będę specjalnie tego wyjaśniać, bo musiałabym zdradzić dalszą fabułę, czego oczywiście nie chcę. Po prostu jest mi to w jakiś sposób potrzebne, żeby skomplikować (już i tak skomplikowane) relacje Pawła i Roksany.
      Cieszę się, że opowiadanie Ci się spodobało ;) Dziękuję za miły komentarz i pozdrawiam!

      Usuń
  7. Zrobiło się poważnie. To dopiero druga doba od poznania, a już mają zadatki na stare, dobre małżeństwo ;) Widać, że Paweł pochodzi z rodzaju tych ufnych. Takiego to ze świecą szukać. Podczas, kiedy on zaczął odsłaniać karty, Roksana wciąż ma ich jeszcze wiele w zanadrzu. Podejrzewam, że prędzej odkryjemy wszystkie prawdy na temat. P. niż panna R. zechce uchylić rąbka tajemnicy na swój własny. Zazwyczaj w opowiadaniach/książkach to mężczyzna pełni rolę tego tajemniczego. U Ciebie jest na odwrót. I dobrze. To miła odmiana.
    Ps cieszę się, że wreszcie udało mi się zasiąść do Twojego bloga. Aż mi wstyd, że tyle zwlekałam. Oby udało mi się jeszcze przed północą skomentować najnowszy rozdział ;) Ten był cudowny. Z jednej strony pełen niezręczności, jak to zwykle bywa po nocy spędzonej z kimś dopiero co poznanym, lecz z drugiej - obrazujący bardzo powoli budującą się między nimi więź.
    Lecę dalej i jeszcze raz przepraszam za swoją nieobecność.
    :*

    OdpowiedzUsuń