2. O nic nie pytaj

poniedziałek, 10 listopada 2014


Na moment zapadła krępująca dla obojga cisza. Na ustach Pawła wymalował się ironiczny uśmieszek. Odniósł wrażenie, że nowo poznana koleżanka robi z niego idiotę, w dodatku świetnie się przy tym bawi. Nawet specjalnie by go to nie dziwiło. Zaśmiał się bezgłośnie, wsadzając dłonie do kieszeni spodni, a poły płaszcza odrzucając do tyłu. Miał nadzieję, że na parterze czekają ludzie z kwiatami i na jego widok krzykną: Mamy cię!
– Żartujesz sobie ze mnie, prawda? – prychnął, gdy winda już zjechała na dół.  
– Wyglądam na osobę, która żartuje? – Roksana zapytała całkiem poważnie. 
Rzeczywiście – nie wyglądała.
Drzwi rozsunęły się, a dziewczyna wybiegła na korytarz, nie zaszczycając Pawła ani jednym, choćby wrogim, spojrzeniem. Mężczyzna przeklął szpetnie pod nosem i ruszył za blondynką, chociaż sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Tłumaczył to sobie zwykłą ludzką troską. Przed oczyma stanął jak żywy obraz upadającej Roksany, potykającej się o własne nogi i w najlepszym wypadku wybijającej zęby; w najgorszym – jak Berlioz – dziewczyna zostaje bez głowy, a Paweł odpowiada za morderstwo, w dodatku z premedytacją. Po tym, jak na domówce zaczął zaprzyjaźniać się z pijaną dziewczyną poznaną kilkanaście minut wcześniej, uznał, że wszystko tego wieczoru było możliwe.
Paweł miał znacznie lepszą koordynację od Roksany, w końcu wypił tylko jedno piwo, dlatego szybko dogonił blondynkę i zanim zdążyła wybiec z bloku, chwycił ją za ramię powyżej łokcia i przyciągnął do siebie. Pisnęła nieprzyjemnie. Poniżej siódmego piętra już nie była tak chętna do przytulania. 
– Zaczekaj, koleżanko – powiedział stanowczo. Na klatkę schodową wpadało tylko światło z ulicy, dlatego wewnątrz panował półmrok. Mimo tego dostrzegł, że intensywnie niebieskie tęczówki błysnęły złością. 
– Puszczaj – prychnęła niczym kotka. Danielek miał rację, pomyślał Paweł, okazało się, że Roksana była nieco nieokrzesana i właśnie dała temu wyraz. 
– Stawiasz mnie w dosyć niekomfortowej sytuacji, wiesz? – mruknął. – Najpierw robisz wszystko, żeby przykuć moją uwagę, a później zwierzasz się, że jesteś – zrobił przydługą pauzę – bezdomna.
– Bezdomna to za duże słowo – odparła dosyć nieprzyjemnie, starając wyszarpać się z jego uścisku. – A tak właściwie... nie twoja sprawa. 
– Czyli już się nie przyjaźnimy? – rzucił w kierunku Roksany, ponownie traktując ją jak małą, teraz w dodatku niegrzeczną, dziewczynkę.
Roksana zacisnęła szczęki. Wcale nie chciała histeryzować i się obrażać, ale pobłażliwe spojrzenie tych brązowych oczu w połączeniu z pewnego rodzaju irytacją, stawało się nie do zniesienia. Paweł mógł mieć dobrą prezencję, ale to nie oznaczało, że rzeczywiście był dżentelmenem. Pierwsze wrażenie czasami bywa mylące, a ona wcale nie miała szczęścia do mężczyzn, a już na pewno nie do tych poznanych na imprezach. 
Trzeba było trzymać mordę na kłódkę, pomyślała.
Ogarnęło ją uczucie pustki. Tak naprawdę chciała się tylko komuś wygadać, a na Rudą nie mogła liczyć, tak naprawdę na nikogo innego również. Nawinął się jednak przystojny brunet, który okazał się dżentelmenem parzącym herbatkę – dla niej wyglądał jak wybawca. Przeliczyła się – Paweł był tylko obcym człowiekiem. 
– Przepraszam, nie chciałam cię... w to wciągać – powiedziała nadzwyczaj trzeźwo, czym wyraźnie zaskoczyła młodego mężczyznę. Chociaż czuła, że chwieje się na boki, a upojenie sprawiło, że zaczęła być senna, to jednak w głowie nagle przestało szumieć.
Paweł złagodniał, maska rozdrażnienia spełzła mu z twarzy, poluźnił uścisk, jednak nie puścił Roksany. Nadal milczał, ale dziewczyna w duchu odetchnęła z ulgą. Zaczęła go nawet rozumieć – Paweł mógł nawet pomyśleć, że ona mu się narzuca, dlatego postanowiła być z nim szczera na tyle, na ile potrafiła. 
– Pokłóciłam się ze współlokatorką – zaczęła, mimo wątpliwości, czy powinna się w ogóle odzywać i zwierzać obcemu mężczyźnie. Nie odważyła się spojrzeć na Pawła, błądziła wzrokiem po ścianach. – Pożarłyśmy się tak mocno, że wyrzuciła mnie za drzwi, a ja, zamiast na spokojnie zastanowić się, co powinnam zrobić, ruszyłam do Rudej. Ostatecznie wylądowałam na tej pieprzonej domówce u obcych ludzi, jakichś znajomych Daniela, którego i tak ledwie znam, i wlałam w siebie stanowczo zbyt dużo alkoholu. – Niepewnie zerknęła na Pawła, po czym westchnęła przeciągle. – W sumie to Ruda zaczęła we mnie wlewać, kiedy opowiedziałam jej, że pożarłam się z Pauliną... Ot, cała moja historia. 
Na koniec Roksana bezradnie wzruszyła ramionami. Mężczyzna przyglądał się ze zdziwieniem dziewczynie, która nad wyraz spokojnie mówiła o tym wszystkim. Owszem, mówiła z wyczuwalną goryczą w głosie, ale obyło się bez histerii, która, jak sądził, powinna towarzyszyć kobiecie w takim momencie. W końcu pierwsze słowa, wypowiedziane przez dziewczynę przy nim, dotyczyły niszczenia sobie życia. Pewnie nie powinien się przejmować, ale zaczął to brać na serio. Później pojawiła się złość, że dał się wciągnąć w głupią gierkę i zamiast to skończyć i wrócić do siebie, nadal stał przy Roksanie. Nie potrafił odejść. 
– Czyli chodzi o koleżankę – podsumował.
– A o czym pomyślałeś? – zapytała lekko, ale nie usłyszała już odpowiedzi, bo z windy wysiadło kilka osób, w tym Danielek i Ruda. Paweł, widząc ich, zacisnął usta w wąską kreskę i nie odzywał się przez jakiś czas.
– To co? Spacerek na Stary i wbijamy na imprezę! – Głos Daniela niósł się po korytarzu.
Roksana korzystając z nieuwagi Pawła, wyswobodziła się z jego uścisku, chwyciła za klamkę i wyszła na zewnątrz. Listopadowa noc nie rozpieszczała aurą, niska temperatura i gęsta mgła nie zachęcały do spacerowania. Postawiła kołnierz swojego płaszcza, chcąc się nim bardziej opatulić. Zamarzyła o kubku ciepłej herbatki, którą zostawiła w kuchni i miękkim kocu, jednak w tej chwili bardziej prawdopodobne było, że przytuli się do Pawła, niż spokojnie spocznie na kanapie. Ach, zapomniała na moment, że Paulina może nawet nie zechcieć jej wpuścić do mieszkania. Roksana musiała dać jej czas na przemyślenie pewnych rzeczy, a wiadomo, że z problemami najlepiej się przespać. Na tę noc musiała jednak znaleźć sobie nocleg, najlepiej jak najszybciej. Oczami wyobraźni widziała, jak kładzie się na dworcu w towarzystwie kloszardów.
Z chwilowego marazmu wyrwała Roksanę Ruda, która uwiesiła się na koleżance i nieświadomie pchnęła do przodu. Niewiele brakowało, a obie wylądowały na chodniku. Ruda zaśmiała się w głos. 
– Coś taka spięta? – szepnęła blondynce do ucha. – Gdzie masz swojego nowego kolegę?
– Ruda, jakoś przeszła mi ochota na imprezowanie. – Obejrzała się ze sobie, reszta towarzystwa wyszła już z bloku i była gotowa, aby ruszyć do klubu i kontynuować zabawę. Roksana wzięła kilka głębokich oddechów. Po cichu liczyła, że świeże i zimne powietrze trochę ją otrzeźwi. Mimo niewerbalnych protestów Ruda objęła swoją towarzyszkę w pasie i przyspieszyła kroku. Tuż za blokiem czekała na nich grupa osób, które zjechały windą wcześniej. Ruda zaczęła coś wrzeszczeć o imprezie, że świetnie się bawią i ta noc należy do nich. Roksana nie odzywała się, postanowiła, że pójdzie przy koleżance, trzymając się blisko, wtedy łatwiej było utrzymać równowagę.
Po pewnym czasie gdy zbliżali się już do Starego Rynku, dziewczyny znalazły się na początku peletonu i to one narzucały tempo, a właściwie Ruda, która pędziła do przodu jak szalona. Roksana co jakiś czas kontrolowała, czy Paweł idzie za nimi przy Danielku. Obawiała się, że ten brązowooki przystojniak po drodze się wykruszy i już nigdy się nie spotkają. Na samą myśl o tym, dotykało ją poczucie niepojętej straty. Na szczęście Paweł, który zdecydowanie wyglądał na jednego z najmniej wyluzowanych kolesi, cały czas trzymał się swojego kumpla i dwóch innych w podobnym wieku. 
– Co ty się tak ciągle odwracasz? – zapytała w końcu Ruda, tym razem również patrząc za siebie. – Ach, rozumiem, nasi chłopcy.
– Chciałabym jeszcze raz pogadać o dzisiejszej nocy – powiedziała blondynka niepewnie. 
– Och, bawimy się przecież – odparła jej towarzyszka i nieco lekceważąco machnęła wolną ręką.
– Dobrze wiesz, że nie to mam na myśli. – Roksana starała się mówić spokojnie, jednak w środku gotowała się ze złości. – Paulina mi dziś nie odpuści...
– Roksi – przerwała jej – ja dziś nocuję u Daniela, nie możesz spać z nami – zaśmiała się, jednak widząc zabójczy wzrok koleżanki, trochę spuściła z tonu. – Rozumiesz, prawda? To tylko jedna noc, dasz jakoś radę...
Roksana cały czas powtarzała sobie, że wybuch złości, to ostatnia rzecz, której potrzebowała w swojej sytuacji. Wcześniej dała się ponieść emocjom, wybiegła z mieszkania Pauliny, odgrażając się i w ogóle nie myśląc o tym, co zrobi ze sobą kilka godzin później. Zdrowy rozsądek rozpierzchnął się jak kamfora i słuch o nim zaginął. W konsekwencji panna Roksana kroczyła w pijackiej pielgrzymce do klubu w towarzystwie huczących w głowie słów „pomartwię się później, pomartwię się później” i braku perspektywy na to, że szanowny Danielek vel. Kierownik Imprezy zaproponuje wolną sofę w swoim salonie albo że zrobi to ktokolwiek inny. Wypadkową tego wieczoru okazał się wybór najmniej rozsądnego wyjścia, ale za to bardzo efektownego.
Roksana postawiła na focha. Z przytupem. I melodyjką. 
– Pieprz się – warknęła dosyć głośno, z satysfakcją patrząc, jak głupkowaty uśmieszek spływa z ust Patrycji Rudej wraz ze sporą warstwą błyszczyka w kolorze nude. 
Roksana puściła koleżankę i odwróciła się na pięcie. Ruszyła prosto przed siebie, nie zwracając uwagi na ludzi. Na początku niektórych potrącała, później kolejne osoby ustępowały jej z drogi. Jedni przeklinali, drudzy mruczeli zdezorientowani. Dziewczyna przeklęła pod nosem, uświadamiając sobie, że powinna przejść bokiem, a nie w sam środek tej zgrai. Po chwili zorientowała się, że nie wszystkie osoby były wcześniej na domówce u Daniela. Widocznie połowa miasta zmierzała na jakąś imprezę i teraz towarzystwo się wymieszało. Potrącała obcych ludzi, kiedy wreszcie trafiła na przeszkodę nie do pokonania. Instynktownie postanowiła wyminąć mężczyznę, ale ten zrobił krok w bok, ponownie blokując przejście.
Roksana poznała osobnika po butach. Jednocześnie żołądek i serce zaczęły wariować: pierwszy związał się w supeł, a to drugie dudniło w klatce piersiowej, chcąc wyskoczyć na zewnątrz. Blondynka spojrzała w końcu na Pawła, na jego twarzy malowała się obojętność. Chciała go wyminąć, ale kolejna próba również się nie udała – brunet chwycił ją jak wcześniej za ramię, przytrzymując w jednym miejscu. 
– Dobrze wiedzieć, że obcych traktujesz podobnie jak przyjaciół – stwierdził złośliwie. Domyślała się, że usłyszał, co powiedziała swojej koleżance (chociaż już nie była pewna, czy powinna Patrycję tak nazywać). 
– Co mnie podkusiło, żeby w ogóle się do ciebie odzywać? – zapytała w podobnym tonie, nie ukrywając grymasu na twarzy.
– Mój niebywały urok osobisty. – Paweł uśmiechnął się tak, że Roksana przez moment była w stanie uwierzyć, że on wcale nie żartuje. Bo przecież to robił, musiał. Nie wiedział, że trafił w dziesiątkę, chociaż magnetyzm Pawła zadziałał na nią zupełnie nieświadomie. Może chodziło o przeciwieństwa, które się przyciągają, a oni na pierwszy rzut oka tak bardzo się różnili. – I alkohol – dodał jeszcze mężczyzna, już bardziej poważnie, co mniej spodobało się Roksanie.
Paweł zauważył, że ta farbowana blondynka z niebieskimi soczewkami skrywa coś więcej niż naturalny kolor włosów i oczu. Przede wszystkim wyglądała na bardzo zagubioną i zmęczoną – w grę wchodził jednak charakter, nie fizyczne niedyspozycje. Miał nadzieję, że w wyniku upojenia ten efekt się nasilił i na co dzień nie biły od niej frustracja i smutek. 
– Może jednak przejdziemy się do tego klubu, co? – rzekł łagodnie, aby jej nie spłoszyć. – Wytańczysz się, wyluzujesz, poczujesz się lepiej.
– Wytrzeźwieję – bąknęła. Na szczęście nie wyglądało na to, aby ponownie chciała odegrać jakąś scenę.
– Tego nie chciałem mówić – Paweł skrzywił się, mamrocząc cicho. – Zacznijmy od początku – zaproponował, posyłając Roksanie do bólu trzeźwe spojrzenie. – Ja nie będę cię pytał już o nic, nie poruszę tematu twoich problemów i zapomnę o tym, co mówiłaś wcześniej.
– Brzmi nieźle – stwierdziła z westchnieniem.
– To umowa wiążąca – zaznaczył. – Ty również o nic nie pytaj.
– Zgoda – przytaknęła niepewnie.
Paweł uśmiechnął się delikatnie i wyciągnął do niej rękę. Roksana splotła swoje palce z jego i ruszyli powoli przed siebie. Ciepło męskiej skóry kontrastowało z lodowatą dłonią drobnej dziewczyny. Co jakiś czas wymieniali spojrzenia, jednocześnie milcząc jak zaklęci. Dołączyli wreszcie do Danielka i innych, którzy już czekali pod jednym z klubów. Wiedząc, że będą zmuszeni odstać swoje w kolejce, Roksana wtuliła się wreszcie w Pawła. Chciała się trochę ugrzać, ale oprócz tego odczuwała wypełniający ją spokój. Pomyślała, że to właśnie mogło być to, jednak kiedy doszło do niej, jak bardzo absurdalnie rzeczy rodzą się w jej głowie, prychnęła bezgłośnie. 
– Co jest? – odezwał się wreszcie Paweł.
– Nic, po prostu jestem odrobinę zmęczona.
Kiedy już weszli do środka, pojawiła się przy nich wysoka brunetka, którą Paweł pamiętał z domówki. Okazało się, że Roksana rozmawia z kimś jeszcze oprócz Rudej. Obie szybko znalazły się na parkiecie, zostawiając tym samym Pawła przy barze. Ten jednak nie pozostał samotny na długo, bo Danielek szybko zajął wolne krzesło obok kumpla. 
– Napijemy się czegoś, zanim do nich dołączymy? – zapytał zawadiacko, przywołując jednocześnie cycatą barmankę ruchem ręki. Paweł nie mógł zaprotestować. Tuż po chwili pojawił się przed nim kieliszek wódki, a po krótkim czasie następny. – Nawet nie mieliśmy okazji tak szczerze pogadać jak kiedyś – zauważył Danielek, na chwilę odrywając wzrok od biustu kołyszącego się po drugiej stronie baru. – Cieszę się, że wpadłeś do Poznania, stary. Długo zostajesz?
Ciekawski, a wręcz wścibski ton głosu kolegi nieco zniechęcił Pawła do odpowiedzi. Zadzwonił do Daniela dwa dni wcześniej, chcąc się spotkać, ten zaproponował piątkowy wieczór – imprezę na dobry początek weekendu. Paweł nie przypuszczał jednak, że ostatecznie wyląduje w przyciasnym mieszkaniu we wieżowcu wśród stada studentów i kilku osób wciąż młodych duchem. Rozumiał potrzebę imprezowania, jednak sam wyrósł już dawno z upijania się do nieprzytomności przy każdej możliwej okazji. Kiedy Danielek świetnie dogadywał się z tymi dzieciakami, jemu towarzyszyła jedynie kryształowa miska z wyszczerbionymi brzegami wypełniona paprykowymi czipsami. U Pawła wiele się zmieniło od czasów studiów, u Daniela – niewiele, jednak nie wyglądał, jakby się tym przejmował. 
– Zostanę przez jakiś czas – odpowiedział w końcu wymijająco. – Może kiedyś spotkamy się w jakimś większym gronie? – zaproponował, aby zmienić temat. – Masz jakiś kontakt z Grubym, Markiem albo Szwedem?
– Stary, Gruby już nie jest gruby – zaśmiał się Danielek. – To całkiem dobry pomysł, odezwę się do nich, zagadam. Napijemy się, powspominamy. No ale, Pawełku, co tam u ciebie? Opowiadaj! – Poklepał kolegę po ramieniu, po czym zamówił jeszcze raz to samo. Paweł rozumiał, że kumpel był ciekawy, w końcu dawno się nie widzieli, jednak ostatnią rzecz, na jaką miał ochotę to opowiadanie o swoim życiu.
– Raz lepiej, raz gorzej. – Wzruszył ramionami i chwycił za kieliszek stojący przed nim. Mocno zmrożona wódka tym razem zagryzła w przełyku. Paweł skrzywił się nieznacznie. – Lepiej mów, co u ciebie – powiedział w podobnym tonie, co Daniel wcześniej. – Ty i Ruda?
– Fajna z niej laska – podsumował, ale nie wyglądał na zachwyconego. – Jest w porządku, taka do imprezowania, zabalowania. Wiesz, co mam na myśli? Czasami mówi zbyt dużo, trzeba jej zatkać usta.
Uśmiechnął się, znacząco unosząc jedną brew, Paweł wiedział aż za dobrze, o czym mówił kolega. Przypuszczał, że ten związek to nic poważnego, a na pewno nie ze strony Daniela, który co chwilę spoglądał lubieżnie na barmankę. Blond włosy miała wiązane w wysokiego kucyka, czarna bluzeczka z logiem klubu odsłaniała ładny dekolt, a kiedy się odwracała, w oczy rzucały się jasne dżinsy opinające zgrabny tyłek. Zauważyła, że również Paweł przez moment się na nią zagapił i rzuciła w jego kierunku uroczy uśmiech, wyglądała, jakby się nawet trochę zawstydziła. Daniel nie mógł liczyć na taką reakcję ze strony dziewczyny, na jego ustach zagościł grymas niezadowolenia. 
– Muszę się pochwalić – powiedział Daniel, przykuwając ponownie uwagę Pawła. Szatyn spojrzał w zamglone oczy kolegi, oprócz upojenia alkoholem, dostrzegł zawiść. – Niedawno dostałem dobrą pracę – oznajmił z przejęciem i dumą w głosie. – Niedługo się odkuję, mam w planach kupienie naprawdę dobrego samochodu, chcę w końcu żyć na dobrym poziomie. Zupełnie tak jak ty – podkreślił, czym zupełnie zaskoczył Pawła, który kompletnie nie wiedział, co powiedzieć. – Kiedyś przyjdziemy tutaj obaj w dobrych koszulach i z wypchanymi portfelami.
Obaj się zaśmiali, chociaż w głosie Daniela wyraźnie wybrzmiewała zazdrość. Może chodziło o to, że Paweł wyglądał dziś lepiej i to na niego uśmiechnęła się barmanka, a nie do kolesia, który momentalnie na jej widok zaczął się ślinić i rozbierać wzrokiem. 
– Trzymam za słowo, że obaj będziemy mieć wypchane portfele – rzucił Paweł, przez co ściągnął na siebie spojrzenie barmanki. Jakoś go to nie dziwiło. – To teraz, jak za dawnych czasów, stawiam ja.
– Słyszałaś, ślicznotko? – rzucił w kierunku blondynki wyraźnie już pijany Daniel. Na moment przestał się dobrze bawić i chciał zapić smutek. 
– Robi się, chłopcy – odparła odrobinę zbyt złośliwie. Daniel sięgnął zachłannie po kieliszek, zanim Paweł zdążył zapłacić.
– Zauważyłem, że już znalazłeś sobie towarzystwo na dzisiejszą noc – zwrócił się do Pawła blondyn, opierając się ciężko o bar. Wyraźnie miał już dosyć. Barmanka popatrzyła na nich obu, Paweł rzucił jej przepraszające spojrzenie, gdy kolega lustrował jej biust wzrokiem. – Roksana, tak? Słyszałem, że nie jest łatwa, ale może tobie uda się ją zaliczyć – wybełkotał. – Stary, nie powiedziałbym nigdy o tobie, że jesteś taki macho – zakpił. 
– Ostatnia kolejka. – Paweł zignorował uwagę kumpla i rzucił spojrzenie barmance. Uśmiechnęła się filuternie, czym zasłużyła sobie na oczko puszczone przez szatyna. Wydęła seksownie usta, a nalewając wódkę do kieliszków, przygryzła dolną wargę. 
– Baw... – zrobiła pauzę – bawcie się dobrze – życzyła jeszcze mężczyznom, ale spoglądała tylko na jednego z nich – tego, od którego dostała później spory napiwek.
Paweł nie patrzył na kolegę, ale czuł, że gniew i rozgoryczenie Danielka rosło coraz bardziej. Postanowił się szybko zmyć, zanim pięść dryblasa złamałaby mu nos. Miał tego wieczoru niezwykłe szczęście, nadarzyła niezła okazja, by szybko zmienić temat, bo na parkiecie zrobił się niezły kocioł. 
– Zaraz powyrywają sobie włosy – rzuciła barmanka, wskazując ruchem głowy zamieszanie. Obaj spojrzeli w tamtym kierunku i od razu rozpoznali dziewczynę z ciemnymi włosami. Wrzeszczała i szarpała się z jakąś laską. 
– Kurwa, Ruda – rzucił Danielek, chcąc popisać się swoją elokwencją w ocenie sytuacji, po czym niezgrabnie zszedł z barowego stołka i zaczął się przepychać przez tłum, by ratować ukochaną. Bądź zamknąć jej usta. 
– Wybacz mojemu koledze – poprosił barmankę Paweł, mówiąc już bez żadnych ukrytych podtekstów. Dziewczyna wzruszyła bezwiednie ramionami, pewnie chciała powiedzieć, że przyzwyczaiła się do takich zachowań klientów. Zanim jednak jej głos wybrzmiał, mężczyzna dodał: – Jego dziewczyna nie jest tak ładna jak ty.
Poszedł powolnym krokiem na parkiet, stając na granicy tłumu, stwierdzając z zadowoleniem, że mógłby wrócić do gry i zaczął się zastanawiać, czy może nie powinien posiedzieć przy barze i prowadzić luźniej konwersacji z tą Barmanką. Najpierw Roksana, teraz ona – czuł się naprawdę doceniony. Widocznie na podobny efekt liczył Danielek, niestety musiał ratować Rudą, która zawzięcie szarpała się na środku parkietu z inną imprezowiczką. Paweł zaczął szukać Roksany wzrokiem, ale nie zauważył, żeby stała gdzieś przy Rudej, co go ucieszyło. Widocznie nawet pod wpływem alkoholu była rozsądniejsza od drugiej połówki Danielka.
Jak na życzenie Roksana znalazła się sama – Paweł dostrzegł ją wracającą z toalety. Ruszył w jej kierunku, ale nagle przystanął w półkroku, kiedy dziewczynę dogonił jakiś facet. Nie wyglądał na przygłupa, którego zgrywał Danielek, poza tym, obiektywnie stwierdzając – wyglądał na takiego, który podoba się kobietom. Paweł zastanawiał się, czy w ogóle powinien się wtrącać, Roksanie widocznie nie było już potrzebne pocieszenie. Nie dopuszczał do siebie myśli, że poczuł odrobinę zazdrości, starał się cieszyć z tego, że teraz mógł spokojnie wrócić do siebie lub... do Barmanki. Odetchnął z ulgą, bo nie musiał się niczym przejmować. Wtedy mężczyzna złapał Roksanę z ramię i potrząsnął ją tak, że prawie się przewróciła. Wyrwała się mu szybko, jednak on nie dawał za wygraną i pociągnął ją w stronę wyjścia.
Wtedy Roksana zauważyła Pawła. Dostrzegł lekkie przerażenie i wściekłość malujące się na twarzy. Towarzyszyła jej też bezradność, ponieważ koleś okazał się znacznie silniejszy od niej. Widząc swoje imię na jej ustach, Paweł ruszył w jednej chwili w ich kierunku. 
– Chcesz mi wmówić, Roksi, że przyszłaś tutaj z jakimś facetem? – zaśmiał się postawny mężczyzna, a później zamilkł, widząc zbliżającego się szatyna. Paweł wyglądał na opanowanego, w przeciwieństwie do dręczyciela Roksany, który z zaskoczenia aż otworzył buzię. 
– Jakiś problem? – zapytał Paweł, delikatnie przyciągając Roksanę do siebie. Natychmiast przytuliła się do męskiego ramienia. Koleś zmełł przekleństwo w ustach, przełknął głośno ślinę. Patrzył na Pawła, zastanawiając się, co powiedzieć. Na pewno nie chciał mówić miłych rzeczy. 
– Jeszcze nie skończyliśmy... – Wymierzył palec w Roksanę, ale Paweł wszedł mu w słowo:
– Chyba jednak tak.
Facet grzecznie odszedł, nie robiąc już żadnych scen. Kiedy Roksana i Paweł ponownie zostali sami, dziewczyna odetchnęła z ulgą i odsunęła się, spoglądając głęboko w brązowe oczy mężczyzny. Przez dłuższą chwilę nie odzywali się do siebie. Ona ponowne nie wiedziała, co powinna powiedzieć. On tylko bezczelnie się przyglądał, pogłębiając mętlik w głowie blondynki. 
– Wychodzimy? – odezwał się wreszcie pierwszy. Roksana otworzyła usta, ale Paweł nie pozwolił jej dojść do słowa. – Obiecałem, że nie będę o nic pytać, ale czy pozwolisz pomóc sobie raz jeszcze?

9 komentarzy:

  1. PIERWSZA!
    Rezerwuje miejsce. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahaha, max. Od czego tu zacząć, bo jak na drugi rozdział, to na serio nie wiało sandałem, wręcz przeciwnie. :D Dodam nawet, że spisałaś się na złociutki max medal.:D
      Do rzeczy.
      Może zacznę od tego, że brawo, ale Roksana podbiła moje, może nie serce, ale dumę? No, jestem z niej dumna, że nie płakała i w ogóle jest taka harda! Naprawdę, taka...podoba mi się Twoja kobieca kreacja! :D Bądź z siebie dumna. :D Ciekawi mnie, co takiego odwaliła, że jej współlokatorka się aż tak zdenerwowała i wywaliła na zbity pysk. Tzn. domyślam się, tak coś mi świta, ale nie chcę, żeby to była prawda, bo zawiodę się na Roksi. Mam nadzieje, że to była tylko jakaś nieprzyjemna wymiana zdań, która aż tak wkurzyła Paulinę i ją wywaliło. Chociaż to mało realne. Nie wyrzuca się za drzwi za takie jakieś gadania. Obawiam się, że to o czym myślę...może być prawdą. Zwłaszcza nieznajomy Pan pod koniec dał mi dużo do myślenia. ;>
      Kolejny, Paweł. Hm, ach, ech, och. :D Dla mnie jest Panem Ideałem, co jednak i tak uważam, że ma coś tajemniczego za uszami. Nie wiem, odebrałam takie wrażenie. Widać nawet, że w oczach Danielka jest takim...wzorem? Bo też chciałby taki styl, pieniądze, pracę i w ogóle. Taka zazdrość za ideałem Pawła, gdzie i pewnie nie wszystko jest takie kolorowe jak się rzuciło w oczy. Spodobała mi taka troskliwa opieka nad Roksi, aww ;3 Dosłownie maaax.:D Niby się nie znają, moment pogadali i już koło niej tam lata. Chociaż zrzucenie słów, że dziewczyna jest bezdomna od razu go przygniotła i już coś nie tak.:> No, ale nadal ją pilnuje. Nasz obrońca Pawcio. <3
      Wkurzyła mnie Ruda. Niby taka koleżaneczka, a nawet pomóc nie chce, bo Daniel...zabawne, że on ma ją tylko do jego jednego, ale z drugiej strony - bardzo dobrze jej tak! :D Coś jeszcze....
      Dobra, jak mi się przypomni to dopiszę, bo mam pustkę słowną jakoś ostatnio. :D
      MAX WENY
      MAX POZDROWIENIA

      Usuń
  2. Ja też rezerwuję sobie miejsce;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Danielek (bardzo rozbawiło mnie ta forma jego imienia xd), biedna Roksana i poniekąd biedny Paweł, że znalazł się pośrodku małych, ludzkich nieszczęść, gdzie na dodatek na każdym rogu może dostać w twarz z zazdrości. To to juz bywa ze starymi znajomymi, cóż.
    Z rozdziału na rozdział coraz bardziej współczuje Roksanie - a najbardziej to chyba koleżanek/przyjaciółek/ współlokatorek. Prawda jest taka, że nie ma teraz za bardzo co ufać ludziom, no ale żeby nie miała nikogo, gdzie mogłaby iść spać? I Ruda, niby przyjaciółka, tak ją olewa. Bardzo bolesne i sama osobiście nie chciałabym doświadczyć takiego zawodu.
    I w tym oto momencie zjawa się Paweł - prawie rycerz. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nie jego pomocne ramię. Wydaje się nawet, ze bez niego Roks popadłaby całkowicie w tarapaty tego wieczora. Tylko, kurcze, on mnie tak jakoś dziwnie irytuje, nie umiem nawet określić dlazczego konkretnie. Po prostu jakoś tak średnio wzbudził we mnie pozytywne emocje (co innego R. ze swoim stanem upicia i niezbyt przyjemnymi odpowiedziami). Nie jest wprawdzie czyhającym na jej biedne ciało mężczyzną, ale tak jakoś trudno mi go po prostu polubić. Być może w najbliższych rozdziałach to naprawisz :D
    Ogólnie to cieszę się, że tak szybko mogłam przeczytać coś Twojego xd
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakiś czas temu czytałam prolog i pierwszy rozdział i jak głupia zapomniałam zapisać sobie adres i tak szukałam i wspominałam świetnie zaczęte opowiadanie. I w końcu znalazłam, a do tego akurat tuż po pojawieniu sie drugiego rozdziału :)
    Sama ni wiem od czego zacząć. Przede wszystkim rozdział wręcz się połyka, jest tak zgrabnie i ciekawie napisany. Zaskoczyło mnie, ze Roksana została wyrzucona z własnego mieszkania przez współlokatorkę. Jakby się pożarła z facetem albo rodzicami, pół biedy, ale kumpela? Jestem ciekawa co im poszło, bo kurcze, dla mnie damska solidarność jednak zawsze wygrywa. Trzasnąć drzwiami, milczeć, ale wyrzucić?!
    Paweł powoli przybiera postać mojego ideału męskiego, jakby zazwyczaj wiedział o co chodzi i był gotowy pomóc. Dobra, czasem wkurza, ale czuję, że miał jakiś większy powód żeby przyjechać tu tak nagle. No i Danielek z Rudą. Oboje mnie wkurzają, choć Ruda pewnie na trzeźwo będzie milsza. A Daniel się nia zwyczajnie bawi, czego osobiście nienawidzę.
    Pozdrawiam :)
    atomy-szczescia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj po dłuższej przerwie:) Została mi jeszcze do nadrobienia 'koszula', ale szybko się zepnę, bo wiem kto tam czeka♡ Jestem zdziwiona, że aż tyle udało mi się zapamiętać z pierwszego rozdziału. Paweł niewątpliwie zdobył parę punktów w oczach Roksany. W oczach czytelniczek chyba tez. To taki typ mężczyzny, który w przeciwieństwie do Danielka, który głównie zajmuje się zamykaniem kobietom ust i traktowaniem ich jak przedmiotów, po prostu... się troszczy. Nawet o te obce. Istny rycerz na białym koniu:D Marzenie niejednej niewiasty. Rozumiem, dlaczego od razu zawiazala się między nimi jakas nic sympatii. Za to nie mieści mi się w głowie ta akcja ze wspolokatorka. Najpierw unieść się honorem, a potem nocować na dworcu. Ładna wizja, nie ma co. Ale jestem świecie przekonana, że Paweł wybawi ja od nocy w towarzystwie bezdomnych. To by do niego pasowało. Czuję, że się nie rozczaruje. Wiesz co? Czuję się, jak za starych dobrych czasów, kiedy jeszcze pisałaś 'fabrykę'. Czuję, że to opowiadanie będzie do niej najbardziej zbliżone. Te które piszesz tez są genialne, ale to w tym dostrzegam powiew przeszłości:D Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pisz szybciutko:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS: Mam ogromną nadzieję, że nie wyszedł z tego bełkot;) Pozna godzina i pisanie z telefonu nie sprzyjają gornolotnym komentarzom.


      Usuń
  6. Wybacz, że jestem opóźniona (nie tylko pod względem czytania rozdziałów, ale o umysłowej kwestii nie będziemy teraz rozmawiać).
    Roksana mnie do siebie zjednała. Nawet nie jako bohaterka, ale jako osoba. Na pewno gdybym ją poznała w życiu prywatnym to wlewałabym w nią alkohol i pocieszała, przez co nie poznałaby miłości swojego życia (tak, Paweł nią będzie, wszyscy to wiemy). Właśnie, Paweł. Nie lubię idealizowania mężczyzn. Mam nadzieję, że jednak coś w nim będzie nie tak i nie jest zawsze opanowanym, nadinteligentnym, bezproblemowym bogaczem, bo bardzo się wtedy zawiodę.
    Daniel to osoba, którą zdzieliłabym w twarz. Nie rozumiem na jakiej podstawie osoba pokroju Pawła może do niego mówić nawet "cześć". Jego dziewczyna jest jego warta.
    Podoba mi się rozdział. Powoli dajesz nam poznać bohaterów. Póki co Roksanę. Liczę, że w kolejnym skupisz się bardziej na Pawle, bo nie uwierzę, że taki z niego ideał. Na pewno coś jest nie tak. Z jakiegoś podejrzanego powodu wrócił do Poznania i tego będę się trzymać dopóki tego nie wyjaśnisz.
    To tyle z mojej strony (bełkot miljon)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W końcu dotarłam tutaj z komentarzem. I nie żałuję. Ktoś w komentarzu pod poprzednim rozdziale napisał, że twoje opowiadanie jest idealne do czytania przy kubku mięty, aby się odprężyć. Jestem tego samego zdania, tylko u mnie herbata jest inna. :D
    Po pierwsze, bardzo podoba mi się fabuła. Z pozoru taka prosta, ale jest w niej coś innego, coś, co mnie urzekło. Już od pierwszych słów. Wszystko, co się tutaj rozgrywa jest po prostu tak bardzo prawdziwe i szczerze, żadnej przesady i tak dalej. Myślę, że to najbardziej mi się spodobało.
    Już teraz mogę stwierdzić, że Paweł podbił moje serce. Ten facet jest świetny. Troskliwy, przystojny, inteligentny, zabawny i kulturalny. Czego chcieć więcej? Nie dziwię się, że Roksana uległa jego urokowi osobistego, jak to sam ujął. Nie rozumiem tylko, dlaczego Paweł przyjaźnił się z Danielkiem? Kurde, ten chłopak ma orzecha zamiast mózgu, jest skończonym dupkiem, który w dodatku jest nietaktowny i... Mogłabym znaleźć jeszcze kilka epitetów na jego osobę, która szczególnie mocno zaszła mi za skórę. O Roksanie zbyt wiele powiedzieć nie mogę, bo dziewczyna jest pijana, więc... XD Ale wydaje się sympatyczna, na pierwszy rzut oka.
    Cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział. Pozdrawiam serdecznie i życzę weny! ♥

    W wolnej chwili zapraszam do siebie. Bardzo chciałabym poznać twoją opinię :) Your perfect imperfections

    OdpowiedzUsuń